Nagranie opublikowane na Facebooku Anny Morawskiej, 26-letniej pacjentki z krotoszyńskiego szpitala, podejrzewanej o zarażenie się koronawirusem, wywołało sporo kontrowersji. Odniosło się do niego w niedzielę Ministerstwo Zdrowia twierdząc, że to krotoszyński szpital zawiódł. Jakie są fakty?
+
Jak ustaliliśmy, 26-latka postanowiła w porozumieniu z bliskimi nagrać swój kilkunastominutowy komentarz. Zawierał on kilka politycznych ataków takich jak „gest środkowego palca posłanki Lichockiej” czy określenia „gorszy, lepszy sort”. Na końcu zapewniła jednak, że nie jest związana z żadną partią polityczną. Wiele komentarzy internautów było krytycznych pod tym kątem.
Z nagrania pani Anny wynikało, że krotoszyński szpital kontaktował się z kilkunastoma szpitalami zakaźnymi. Rzecznik Sławomir Pałasz zdementował to twierdząc, że kontaktowali się raptem z dwoma, trzema szpitalami. Podczas hospitalizacji stworzono obraz pacjentki na podstawie przeprowadzonego z nią wywiadu epidemiologicznego (m.in. czy mogła mieć kontakt z osobami zarażonymi). Po jego przekazaniu do szpitali zakaźnych, te miały stwierdzić, że pacjentka powinna pozostać na krotoszyńskim SOR-ze. Rzecznik kaliskiego szpitala informuje, że powodem był wyjątkowy stan pacjentki. Lekarz z Krotoszyna sugerował, że konieczne może być użycie respiratora. Kaliski szpital nie posiada takich stanowisk, dlatego zalecono kontakt ze szpitalem zakaźnym w Poznaniu.
Przypomnijmy, że pani Anna przebywała na terenie Włoch 3 tygodnie przed trafieniem do szpitala, ale bezpośrednio przed objawami podróżowała do Californi, gdzie zwiedzała m.in. dawne więzienie w Alcatraz, odwiedzane przez tłum turystów. Kobietę przebadano na obecność grypy i wynik był ujemny.
Nieprawdą jest także informacja, że laboratorium w Warszawie było tylko czynne do godziny 15. Jak informuje Ministerstwo Zdrowia, laboratorium było czynne do godziny 22, a obecnie jest czynne całą dobę, 7 dni w tygodniu.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia uważa, że zawiódł szpital w Krotoszynie. Każdy szpital w Polsce ma wytyczne, jak postępować w przypadku osób z podejrzeniem zakażenia koronawirusem, tymczasem szpital w Krotoszynie nie przestrzegał żadnych z procedur – czytamy na dziennik.pl.
Pacjentka po dotarciu do szpitala po ustaleniu jej objawów, powinna być skierowana do odrębnego pomieszczenia, żeby uniknąć zarażenia innych osób. Wizyta w miejscach potencjalnie niebezpiecznych powinna się odbyć w ciągu ostatnich 14 dni – tyle bowiem wynosi okres wylęgania koronawirusa. Tym samym miało nie być podstaw do skierowania pani Anny na oddział zakaźny. Ministerstwo Zdrowia nie bierze jednak pod uwagę podróży pacjentki do USA.
Rzecznik Ministerstwa Zdrowia p. Andrusiewicz podkreślił, że zawiódł personel, który wprowadził niepokój u pacjentki. – czytamy na portalu dziennik.pl.
Standardowo czas oczekiwania na wynik badania na obecność koronawirusa wynosi 18 godzin. Pacjentka z Krotoszyna czekała ponad 80. Rzecznik MZ zdradził, że badano niejedną próbkę, stąd wynik był później. Czy to oznacza, że podobnie jak u pacjentki z Łodzi pierwsze badania były pozytywne? Tego jeszcze nie wiemy.
AKTUALIZACJA:
Minister zdrowia: to przykre, że pani Ania przeżyła stres, ponieważ została niesłusznie podejrzewana o zarażenie koronawirusem, co później się potwierdziło, że go nie miała.
Wszczęliśmy kontrolę w krotoszyńskim szpitalu, ponieważ pani Anna powinna mieć od razu zapewnione leczenie.
Wymagała opieki i poczucia bezpieczeństwa. Należą jej się przeprosiny.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News