Powracamy do tragicznego wypadku, do którego doszło na terenie kaliskiego skatepark. Świadkowie opisali w komentarzach jak to wyglądało w rzeczywistości. Użyli bardzo mocnych słów. Ponadto rodzina zmarłego prosi o zwrócenie uwagi na ważny szczegół.
+
„Trzeba było tam być i widzieć tryskającą krew z ust, nosa, uszu, głowy. Widok trzęsącej się matki. Gdyby nie jakaś gówniara na rowerku z babcią podjeżdżała pod rampę to by chłopak żył. Uratował jej rowerek, a sam zginął.” „Przez dłuższą chwilę nikt nie podchodził do leżącego. Dopiero później ktoś podszedł i spowodował, że Dominik nie udławił się własną krwią”
Faktem potwierdzanym przez policję jest brak kasku na głowie zmarłego Dominika. Ten przez regulamin był tylko zalecany, a nie wymagany.
„Dzieciaki, które tam wówczas były mówią, że Dominik musiał zmienić kierunek lotu na rowerze, bo podjechała mu na hulajnodze mała dziewczynka na którą by wjechał i pewnie zabił. Ratując ją stracił własne życie. To takie małe bohaterstwo” – wskazuje pani Ewelina z upoważnienia ojca zmarłego Dominika.
– To był bardzo uczynny, miły i koleżeński chłopak z dwiema ogromnymi pasjami w życiu, które realizował: rower i komputer. – dodaje pani Ewelina. – Może należałoby oddzielić strefę do akrobacji od miejsca, gdzie małe dzieci przychodzą pojeździć na rolkach i hulajnogach? – sugeruje dalej.
Rodzina ma świadomość, że gdyby Dominik miał wówczas kask, najpewniej nie odniósłby aż tak rozległego urazu głowy i najpewniej dzisiaj dalej by żył.
Koledzy Dominika zamierzają wystosować apel do władz miasta o wykonanie graffiti na tym podjeździe w skateparku, które obecnie jest popisane. Graffiti miałoby upamiętniać zmarłego Dominika, ale być także przestrogą dla innych. – Dominik zarażał nas pozytywną energią, dzięki niemu mieliśmy wiele powodów by nie siedzieć w domu przed komputerem. – mówią koledzy zmarłego.