46-letni Sebastian Klimkiewicz trafił do kaliskiego szpitala. Jest osobą ze stwierdzoną niewydolnością serca, jest po dwóch udarach i zawale. Jego mowa jest z tego powodu bełkotliwa. Podczas pobytu w szpitalu personel unieruchomił go pasami, co spowodowało u niego duże zasinienie rąk. Dyrektor szpitala przeprasza za zaistniałą sytuację.
Pan Sebastian trafił do kaliskiego szpitala 4 kwietnia z powodu obrzęku nóg i wodobrzusza. Już w szpitalu doszło do zatrzymania krążenia, co skończyło się niedotlenieniem mózgu. Pacjenta umiejscowiono na oddziale intensywnej opieki medycznej. Według personelu pan Sebastian miał zachowywać się agresywnie. Kierownictwo placówki zapewnia, że dołoży wszelkich starań, aby podobna sytuacja nigdy więcej nie miała miejsca.
Po polepszeniu się stanu zdrowia przeniesiono 46-latka ze OIOM-u na oddział wewnętrzny. W Wielką Sobotę po dwóch dniach pobytu na tym oddziale mężczyznę wypisano na żądanie. Powodem było przypinanie go pasami do obręczy. Jeden pas był parciany, a drugi skórzany.
Rodzina pana Sebastiana zauważyła, że jego ręce to jeden wielki, obolały i siny obrzęk. Mężczyznę rozpisano dopiero około godziny 14, kiedy oddział przychodziła siostra pacjenta.
Kobieta napisała na profilu dyrektora wiadomość:
„Mam nadzieję, że pan zajmie się tą sprawą i zbada pracę na tym oddziale. I nikt nigdy więcej nie będzie tak traktował drugiego człowieka. Każdy ma prawo do godności. Tym bardziej, że to nie jest szpital psychiatryczny. Jeżeli nie, to będę zmuszona złożyć doniesienie do prokuratury i do rzecznika praw pacjenta. Na dowód tego przesyłam zdjęcie” – napisała pani Aneta.
„Po zbadaniu sytuacji dotyczącej pacjenta uprzejmie informuję, że faktycznie wobec pana było stosowane unieruchomienie pasami bezpieczeństwa. (…) Fakt niezauważenia przez pielęgniarki obrzęku na unieruchomionej kończynie jest naganny. W związku z zaistniałą sytuacją zostało przeprowadzone gruntowne postępowanie wyjaśniające. Pielęgniarki z oddziału zostały pouczone o konieczności zapewnienia bezpieczeństwa pacjentom, szczególnie w związku z unieruchomieniem. (…) Jest mi bardzo przykro, że podczas pobytu doszło do opisanej sytuacji. Dołożymy wszelkich starań, aby sytuacja podobna nigdy więcej nie miała miejsca w żadnym z oddziałów szpitala” – napisał dyrektor Kołaciński.
Kobieta opowiada, że udała się do ordynatora oddziału, który uznał, że problemem nie jest sam fakt unieruchomienia pacjenta, ale to, w jaki sposób to robiono, doprowadzając do powstania obrzęków ręki. Lekarz dodał, że polecenie unieruchomienia dotyczyło tylko godzin nocnych. Na pytanie, dlaczego był przykuty w ciągu dnia, nie potrafił – według relacji siostry pacjenta – odpowiedzieć.
Zdaniem rzecznika kaliskiego szpitala „zasinienie ręki powstało w związku z faktem, że pacjent był poddany wielokrotnym wkłuciom dożylnym w toku reanimacji i po niej oraz działaniu leków przeciwkrzepliwych. Są to leki, które w mechanizmie obniżenia krzepliwości krwi powodują w praktyce wystąpienie zasinień, choćby po samym wkłuciu igły do naczynia. Jeżeli pacjent jest unieruchomiony i szarpie się z pasami, zasinienia powstawać mogą na skutek działań autoagresywnych” – wyjaśniał Paweł Gawroński.