Z wyemitowanego odcinka „Policjantów z sąsiedztwa” w telewizji WP mogliśmy się dowiedzieć, że ostrowski Rynek został zaanektowany przez Raszków. Ujęcia ostrowskiego Rynku były podpisane nazwą miejscowości Raszków.
Bohaterami wspomnianego programu byli st. sierż. Szymon Szczepaniak (25 lat, w służbie od 6 lat), Mariusz Garbarczyk (30 lat, a w służbie od trzech). Na co dzień pełnią służbę w Posterunku Ostrów Wielkopolski, który w rzeczywistości obejmuje obszar gminy Ostrów Wielkopolski, a formalnie podlega pod komisariat w Raszkowie.
Pan Mariusz przyznał przed kamerą, że skarpetek zapomniał. Można powiedzieć, że ma szczęście że komendantem już nie jest ten co boso chodził po Wrocławiu, bo podobno takich lubił dyscyplinarnie ścigać. Pan Mariusz przyznaje, że jeszcze nikt mu nie uciekł. Ta cecha okazała się kluczowa w interwencji, która zdominowała odcinek.
Chodzi o interwencję z okolicy fotoradaru w Szczurach, gdzie podjęto pieszy pościg za kierowcą samochodu przewożącego na przyczepce drewno. Mężczyzna na widok policjantów zatrzymał pojazd i zaczął uciekać. Bezpośrednio po zatrzymaniu powiedział, że biegł, żeby się „wys**ć”.
Pan Szymon ma ksywę „Długi”, bo mierzy aż 204 centymetry. W ocenie pana Mariusza, pan Szymon jest bardzo gadatliwy. Panu Mariuszowi zdarza się kurtuazyjnie śmiać, żeby nie sprawiać przykrości panu Szymonowi podczas opowiadania suchych żartów.
Przełożony policjantów pokazał jak wygląda odprawa. Sprawdził czy funkcjonariusze mają legitymacje służbowe, zapytał również o ich stan psychiczny.
Pan Mariusz podczas patrolu wspominał jak jeden z mieszkańców wyszedł przy przystanku i zaczął załatwiać potrzeby fizjologiczne. Nie przeszkadzał mu widok radiowozu. Nie dziwne było, że po chwili został ukarany za nieobyczajny wybryk.
Podczas dalszej jazdy policjanci rozpoznali często notowanego mężczyznę. Po zawróceniu, samochód podejrzanego zatrzymał się, a kierowca wybiegł na pobliskie pole. Pan Mariusz dogonił go i obezwładnił. Na pytanie dlaczego uciekał, zatrzymany odpowiedział, że chciał się „wys**ć”.
Policjanci relacjonowali dyżurnego, że był to mężczyzna notowany. Policjanci rozpytywali mężczyznę skąd ma przewożone drewno. Twierdził, że „od wuja”. Nie potrafił sprecyzować adresu zamieszkania.
Do akcji zaangażowano policjantkę, prawdopodobnie z dochodzeniówki, która zaczęła negocjować z podejrzanym. Przekonywała go, że jeżeli opowie skąd ma to drewno, wtedy ominie go nocleg w „śmierdzącej celi” na policyjnym dołku. Czy faktycznie tam śmierdzi i nie jest utrzymywana czystość?
Po dotarciu do wuja uzyskano informację, że mężczyzna był ale tydzień temu i żadnego drewna mu nie przekazywał. W tej sytuacji podejrzanego zabrano na komendę do Ostrowa Wlkp.
Kilka dni po tym zatrzymaniu mężczyzna rozbił się samochodem. Uderzenie w drzewo było potężne.
Mężczyzna po kilku dniach zmarł w szpitalu.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News