Przedstawiamy wam historię o niezwykłym złodzieju, który miał wyjątkowo… święty cel. Niestety, jego misja skończyła się szybciej niż zdążył uzbierać chociażby na nowe organy do kościoła.
Jak się okazuje, przez ostatnie miesiące ktoś regularnie odwiedzał lokalne świątynie, by zasilić swoją kieszeń kosztem ofiarowanych przez wiernych pieniędzy. Policjanci, zdeterminowani, by wytropić tego nietypowego złodzieja, przez długi czas szukali jakiejkolwiek wskazówki.
I w końcu się udało! Dzięki szczegółowej analizie śladów, które złodziej „zapomniał usunąć” na miejscu zbrodni, udało się namierzyć 41-letniego mieszkańca Koźmina Wielkopolskiego. Mężczyzna, stanąwszy twarzą w twarz z dowodami, nie miał wyjścia i przyznał się do winy.
Ale dlaczego akurat skarbonki kościelne? Może chciał pokazać księdzu, jak można lepiej wydatkować ofiary? Albo myślał, że w ten sposób zasili budżet na nowe organy? Tego na razie nie wiadomo.
Jedno jest pewne – teraz nasz „boski” złodziej będzie miał sporo czasu na przemyślenie swoich czynów. Grozi mu bowiem do 10 lat pozbawienia wolności. A to już zdecydowanie dłuższy wyrok niż niedzielna msza.
Moralność tej historii jest prosta: nawet jeśli bardzo potrzebujesz pieniędzy, kradzież nie jest dobrym rozwiązaniem. Zwłaszcza, jeśli kradniesz z miejsca, które powinno być symbolem uczciwości i dobroci.
Wierni moga być spokojni o swoje ofiary.
A nasz „boski” złodziej? Cóż, niech teraz modli się o wybaczenie… i o łagodny wyrok.