Dziś rano, tuż po godzinie 10:00, strażacy z Ostrowa Wielkopolskiego znów mieli okazję odwiedzić popularną restaurację mieszczącą się w obiekcie „Stara Przepompownia”. I chociaż tym razem nie byli umówieni na lunch, to jednak pojawili się w pełnym rynsztunku bojowym. Powodem interwencji był fałszywy alarm pożarowy, wywołany przez intensywną pracę kuchni.
Według ustaleń, czujka pożarowa, niezmiernie czujna jak zawsze, zinterpretowała parę lub dym powstały podczas przygotowywania dań jako potencjalne zagrożenie. Nie minęło wiele czasu, a na miejsce podjechały trzy zastępy straży pożarnej, gotowe stawić czoła „piekielnym płomieniom”. Jak się jednak okazało, zamiast pożaru był jedynie kulinarny ferment.
To już kolejna taka sytuacja w „Starej Przepompowni”, gdzie gastronomiczne działania personelu kuchennego sprawiają, że strażacy mogą liczyć na regularne wizyty w tym miejscu. Mimo że alarm był fałszywy, strażacy podeszli do sprawy profesjonalnie, dokonali inspekcji i upewnili się, że restauracja nadal może funkcjonować bez przeszkód.
Personel lokalu obiecuje, że postara się trzymać parę i dym w ryzach, aby uniknąć kolejnych nieplanowanych odwiedzin dzielnych strażaków. Tymczasem ci ostatni mogą chyba już na pamięć znać adres „Starej Przepompowni” – choć pewnie woleliby wpadać tam na obiad, a nie na kolejną interwencję.
Czy zatem restauracja wprowadzi nową pozycję do menu – „Dymne Zaskoczenie” albo „Strażackie BBQ”? Czas pokaże. Na razie jednak miejmy nadzieję, że następna wizyta strażaków będzie miała bardziej towarzyski charakter.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News
ktoś kro serwisuje ten system już dawno powinien ponieść koszta z powodu wzywania służb na daremnie. Można dołożyć drugą czujkę w tym samym pomieszczeniu i zaprogramować je tak żeby jedna nie wzbudzała alarmu tylko odczyt z dwóch. Fałszywe alarmy się skończą
może w końcu jakieś konsekwencje finansowe za wadliwe czujniki? w sumie, to dawno nie było tam alarmu pożarowego
Jak czujka się włącza, to wydaje przeraźliwy dźwięk, taki, że umarły by się obudził. Czy w tej knajpie tacy d—le pracują, że wiedząc o przyczynie tego alarmu nie zadzwonili do straży i nie odwołali tego alarmu ? Przez takie sytuacje wiele pieniędzy idzie w błoto. A może by tak pojawił się w tej knajpie fachowiec i przewiesił tą czujkę w miejsce, w którym będzie reagowała na prawdziwe zagrożenie. Może gdyby właściciele zapłacili za tą wizytę z własnej kieszeni, to inaczej by ten temat potraktowali.