Dzieci, które uciekły przed piekłem – poruszająca historia rodzeństwa

To nie jest opowieść z przeszłości, z czasów, które dawno minęły. To nie jest dramat filmowy. To rzeczywistość, która wydarzyła się tu i teraz – w Polsce, w XXI wieku. Rzeczywistość, w której dzieci, mające być bezpieczne pod skrzydłami zastępczej rodziny, musiały uciekać nocą przez pola i lasy, bo dom, który miał być ich schronieniem, okazał się piekłem.

8 kwietnia 2025 roku po raz pierwszy dziennikarz przysłuchiwał się rozprawie przed Sądem Rejonowym w Kaliszu. Toczy się tam proces rodziców zastępczych oskarżonych o znęcanie się nad trójką dzieci – dwóch braci i ich młodsza siostra trafili pod ich opiekę po tragedii rodzinnej. Ich biologiczna mama zmarła, ojciec miał ograniczoną władzę rodzicielską. Mieli dostać drugą szansę. Zamiast tego, dostali głód, chłód i przemoc.

Sprawa ujrzała światło dzienne w dramatycznych okolicznościach. Dwóch chłopców – 14 i 11 lat – przeszło pieszo niemal 50 kilometrów ze wsi pod Sieradzem do Kalisza. Nie zabierali ze sobą siedmioletniej siostry – wiedzieli, że nie dałaby rady. Wędrowali przez kilka dni, spali w rowach, mieli poranione, odparzone stopy. Kiedy dotarli do Kalisza, byli odwodnieni, wycieńczeni. Znaleźli pracownicę Centrum Interwencji Kryzysowej, którą znali. To jej opowiedzieli swoją historię. Historię, która złamała serca nie tylko prokuratorom, ale i adwokatom z wieloletnim stażem.

Dzieci w przyczepie. Psy, wiadro i psia karma

Prokurator Elżbieta Fingas-Walszewska z Prokuratury Rejonowej w Kaliszu nie kryła poruszenia. Opowiadała o dzieciach, które żyły w nieogrzewanej przyczepie kempingowej. Nie chodziły do szkoły. Myły się raz w tygodniu. Potrzeby fizjologiczne załatwiały do wiadra. Nie miały kontaktu ze światem – nie znały telefonów komórkowych, nie widziały telewizora.

Nie mogły wejść do domu, w którym rodzice zastępczy żyli ze swoimi biologicznymi dziećmi. Jadły na zewnątrz, nawet zimą. Jadły gorzej. Czasem jedyne, co dostawały, to karma dla psów.

CZYTAJ  11-latka spadła z quada – interweniował śmigłowiec LPR

Były bite. Za karę wkładano im głowy pod zimny kran. Wokół przyczepy biegały dwa duże psy. Jeden z chłopców został przez nie pogryziony. Jeden z braci wymagał szczególnej opieki – był niepełnosprawny. Mimo to był zmuszany do pracy w polu.

Kiedy rodzice zastępczy wyprowadzili się z Kalisza na wieś, nadzór nad rodziną się urwał. Nie podali nowego adresu. Nikt nie widział, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami – a raczej za drzwiami przyczepy kempingowej, oddalonej od domu, w którym toczyło się „normalne” życie z ich biologicznymi dziećmi.

Ucieczka – desperacka, ale jedyna droga

Ucieczka była planowana. Mama zastępcza wyjechała nad morze z własnymi dziećmi, ojciec wyszedł do sklepu. Chłopcy wykorzystali ten moment. Poszli po pomoc. Po ratunek.

Sąd Rodzinny odebrał oskarżonym dzieci. Rodzina zastępcza została rozwiązana. Dzieci trafiły do domu dziecka. Teraz próbują zbudować od nowa swoje życie. Proces ich oprawców trwa. Rodzice zastępczy nie przyznają się do winy. Twierdzą, że dzieci… chciały mieszkać w przyczepie.

„Z czymś takim nie spotkałam się nigdy”

Adwokatka Grażyna Magdzińska, oskarżycielka posiłkowa reprezentująca dziewczynkę, nie kryje wstrząsu. – Z taką sytuacją nie spotkałam się nigdy w swojej karierze zawodowej – mówi. Dziewczynka, choć również cierpiała, była czasem zabierana do domu, gdy była chora. Najwięcej jednak przeżyli chłopcy.

Zeznania dzieci są tak dramatyczne, że sąd zdecydował się je odtworzyć podczas jednej z rozpraw z taśm. To nie są tylko słowa – to dowody na lata bólu, strachu i samotności.

Ile takich historii nie znamy?

Ta sprawa przeraża. Porusza. Ale też skłania do pytania: ile jest takich dramatów, o których nigdy się nie dowiemy? Ile dzieci nie ma odwagi uciec? Ile z nich nadal mieszka w „przyczepach” przemocowych domów?

CZYTAJ  Poradniki, beletrystyka, reportaże – sekret sukcesu Wydawnictwa W.A.B.

To nie jest tylko proces o znęcanie się. To proces o zdradę – zdradę zaufania dziecka do dorosłego, systemu do obywatela, społeczeństwa wobec tych najmniejszych.

Wyrok ma zapaść we wrześniu. Ale trauma tych dzieci nie skończy się z jego ogłoszeniem. One będą ją nieść przez całe życie. Jedyne, co możemy zrobić – to patrzeć, słuchać, nie odwracać wzroku. Bo każda taka historia to apel: nie pozwólmy, by piekło dzieci było niewidzialne.

Na podstawie depeszy PAP.

Śledź nas w Google News!

Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.

Obserwuj nas w Google News
Subskrybuj
Powiadom o
35 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
zabcia
4 dni temu

karzą babom brać separację a potem siedzą z dziadami i gola opiekę na kasę a pracownicy mopsu wiedzą doskonale łażą na te swoje wywiady karty ludziom przeglądają i tak dostają ci co nie powinni co nieco wiem babska z mopsu biorą po 4 5 tysięcy i od dziadów ciągną następne 5 koła a głupi mops taki ciemny

zabcia
4 dni temu

mops też nie jest święty tam dopiero oszustwo

zabcia
4 dni temu

ja nie rozumiem tutaj czegoś rodzice zastępczy mają koordynatora który co jakiś czas odwiedza rodzinę to gdzie był przecież to nie mogło by trwać chybaze tutaj coś smierdzi

Strzała
6 dni temu

Ja jestem ciekawy gdzie była szkoła?

Konfederata barski
6 dni temu

gdzie był MOPS i kuratorzy????? Kto sprawdza rodziny zastępcze i adopcyjne?

Justyna
6 dni temu

Straszne i smutne:( nie dość, że zostali okrutnie skrzywdzeni przez życie, to jeszcze spotkał ich okrutny los ze strony pseudo zastępczej patologicznej niby rodziny. Kto im w ogóle dał te dzieci? Czy nikt nie sprawdzał warunków w jakich żyją te dzieci??? ci pseudo opiekunowie powinni dostać taką karę żeby popamiętali do końca życia i do żarcia tylko karma dla psów i woda! Ręce opadają jak można tak potraktować drugiego Człowieka, bezbronne dzieci….

Ania
7 dni temu

Kraj z dykty. Naprawdę nikt nie potrafi ogarnąć tematu nadzoru nad publiczną kasą dla rodzin zastępczych? Do byle firmy różne służby potrafią wejść na kontrolę i siedzieć tam parę dni a nikt nie kontroluje klientów MOPS-u i rodzin zastępczych??

35
0
Napisz co o tym sądziszx