UZASADNIENIE WYROKU (FILM) – https://www.ostrow24.tv/film/5815-uzasadnienie-wyroku-dziennikarz-wygral-z-policja.html
Dziennikarz wygrał z policją. We wtorek redaktor naczelny telewizji Ostrow24.tv Marek Radziszewski stanął przed Sądem Rejonowym w Ostrowie Wielkopolskim i odpowiedział za zarzut z artykułu 50 kodeksu wykroczeń. Oskarżenie wniosła ostrowska policja, która zarzuciła dziennikarzowi, że ten nie opuścił zbiegowiska publicznego pomimo wezwania właściwego organu. Do wydarzenia miało dojść 7 grudnia 2011 roku w trakcie wypadku na trasie łączącej miejscowości Psary i Rososzyca. Sprawa od początku toczyła się w oparach absurdu. Ostatecznie zapadł wyrok uniewinniający.
Marek Radziszewski w trakcie wspomnianego wypadku miał rzekomo nie opuścić zbiegowiska publicznego i za to stanął przed wymiarem sprawiedliwości. Jednak ostrowscy funkcjonariusze policji najwyraźniej pośpieszyli się ze stawianiem zarzutów i nie zaznajomili się choćby z jedną definicją słowa zbiegowisko. Tym samym zafundowali podatnikom proces, którego koszty zgodnie z wyrokiem pokryje Skarb Państwa.
Ostrowscy funkcjonariusze policji prawdopodobnie uznali, że zbiegowisko… to dziennikarz oraz jego kamera i dlatego postanowili wnieść oskarżenie. Z błędu zostali wyprowadzeni w trakcie procesu, kiedy przedstawiono im rzeczywistą i wydaje się, że dość oczywistą definicję tego pojęcia. To niewątpliwie cenna wiedza, która powinna przydać się ostrowskim stróżom prawa.
Tłumów i tumultu 7 grudnia na trasie łączącej Psary i Rosoczycę jednak nie było. Nie wiadomo więc, czym kierowała się ostrowska policja. Niewykluczone, że w pamięci policjantów były jeszcze manifestacje z 11 listopada. To mogłoby tłumaczyć, dlaczego redaktor naczelny i funkcjonariusze policji uważali, że znajdują się w zupełnie innym miejscu. Tym razem jednak lepsze postrzeganie otaczającej go rzeczywistości miał dziennikarz.
Wydaje się jednak, że cała sprawa mogła mieć zupełnie inne podłoże. I pewnie należało by się odwołać nie do kodeksu wykroczeń, a do pierwszego przykazania ostrowskiego stróża moralności i prawa, które mówi: dziennikarzu, nie nagrywaj!
Należy docenić fakt, że ostrowska Policja postanowiła podjąć się szalenie trudnego zadania. Za takie bowiem należy uznać walkę z tłumem, którego w rzeczywistości nie było. Tym razem się nie udało. Może jednak będzie to cenna lekcja, która doprowadzi do lepszej współpracy pomiędzy przedstawicielami środków społecznego przekazu a funkcjonariuszami publicznymi.
A więc współpraca i zrozumienie, a nie kreowanie rzeczywistości powinny przyświecać wszystkim zainteresowanym w całym sporze. Dziennikarz niech pracuje, a policja niech nie wygania redaktora, bo jak się okazuje nawet w przypadku zaistnienia zbiegowiska publicznego… nie może.
Wyrok zapadł, ale nie jest prawomocny. Koszty procesu o zbiegowisko, którego nie było, pokryje Skarb Państwa
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News