W poniedziałek około godziny 8 rano kierowca jadący MAN-em z tzw. wanną przewoził zmielone szczątki pochodzenia zwierzęcego . Tuż za szkołą podstawową w Przygodzicach, gdy zaczyna się nachylenie jezdni, kierowca zgubił część ładunku. Według jego relacji, pękły linki, które trzymały plandekę nakrywającą wspomnianą „wanną” z cuchnącą zawartością. Ilość wyciekłej substancji była na tyle duża, że zadysponowano trzy jednostki straży pożarnej do jej neutralizacji. Substancja nie tylko cuchnęła, ale powodowała śliskość jezdni, co bezpośrednio zagrażało bezpieczeństwu przejeżdżających kierowców.
Kierowca MAN-a twierdzi, że 5 lat jeździ tego typu pojazdami, ale po raz pierwszy przewoził tego rodzaju ładunek. Tuż po incydencie pojechał dalej. Ślady wskazują, że zjechał na parking znajdujący się po lewej stronie przed Górecznikiem, a następnie kontynuował jazdę. Według jednego ze świadków, który do nas zadzwonił, mężczyznę mieli zmusić do zatrzymania inni kierowcy przy tartaku w Antoninie. Sam zainteresowany tłumaczył się, że sam się zatrzymał, ponieważ był to pierwszy parking po jego stronie. Skąd zatem znalazły się ślady przed Górecznikiem? Policja ukarała mężczyznę mandatem w wysokości 200 zł za niewłaściwe zabezpieczenie przewożonego ładunku.
[jwplayer mediaid=”65783″]
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News