Do naszej redakcji trafiły dwie informacje o tym jak to z sukcesem odzyskano skradzione mienie. Problem w tym, że zarówno oleśnicka policja jak i Patrol Rutkowski przypisali sobie całkowity sukces w odzyskaniu maszyny do kładzenia posadzek, a rzeczywistość okazała się zgoła odmienna.
+
Ale zacznijmy od początku samego zdarzenia. Sprzęt został skradziony w kwietniu br. z posesji mieszczącej się na terenie gminy Dziadowa Kłoda. Maszynę wartą 90 tys. zł sprzedano za 15 tysięcy mieszkańcowi Ostrowa Wlkp. Właściciel firmy budowlanej z Gołębic (powiat oleśnicki, woj. dolnośląskie) zgłosił fakt kradzieży na policję oraz poprosił o pomoc Rutkowskiego.
Gdy w ostatnich dniach udało się ją odzyskać, ze strony oleśnickiej policji mogliśmy przeczytać:
„Policjanci sycowskiego komisariatu działając w oparciu o zgromadzone materiały operacyjne zatrzymali mężczyznę (…). Czynności policjantów doprowadziły również do ujawnienia mieszkańca Ostrowa Wielkopolskiego”.
Na czym polegały tajemnicze działania operacyjne i czynności policjantów? O tym za chwilę. Samego siebie przeszedł za to Krzysztof Rutkowski, znany jako detektyw, choć nim już nie jest ze względu na kilka wyroków na swoim koncie. Ściśle współpracujący z Rutkowskim portal o dość ciekawe nazwie TVP24.net podał:
„Dzięki informacji przekazanej przez Krzysztofa Rutkowskiego policjantom z Sycowa udało się w środę namierzyć i zabezpieczyć skradziony agregat do posadzek. (…) Policji udało się go zlokalizować po tym, jak we wtorek 27 maja, pracownicy Krzysztofa Rutkowskiego przekazali funkcjonariuszom informację o podejrzewanym o kradzież mężczyźnie, który został zatrzymany.
Śledztwo w tej sprawie agenci detektywa prowadzili przez dwa tygodnie i zakończyło się ono sukcesem. Sprzęt wrócił do przedsiębiorcy, który wystosował do Krzysztofa Rutkowskiego podziękowania.”
W dziennikarskim umyśle zrodziło się pytanie, dlaczego oleśnicka policja ukrywała fakt współpracy z Rutkowskim? Jaka była jego faktyczna zasługa? St. sierż. Aleksandra Pieprzycka, oficer prasowa oleśnickiej policji wyznała w rozmowie telefonicznej z naszą redakcją, że w żaden sposób Krzysztof Rutkowski nie współpracował z policją. I szczerze wyznała, że informacje o lokalizacji skradzionej maszyny pochodziły od jej właściciela. I faktycznie, po skontaktowaniu się z poszkodowanym panem Piotrem z gołębickiej firmy potwierdziliśmy, że z trudem i dzięki mozolnej pracy sam namierzył miejsce, w którym znajduje się skradziona maszyna. Te informacje osobiście przekazał policji. Rutkowski miał jedynie pilotować późniejsze kontakty z policją i podpowiadać poszkodowanemu mężczyźnie.
I tak oto poszkodowany sam odkrył kto posiada jego narzędzie pracy, a policja i Rutkowski skupili się na działaniach „pijarowych”, które powinny się ograniczyć do złożenia gratulacji panu Piotrowi za trud i wyręczenie instytucji, które powinny samodzielnie odzyskać mienie.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News