W piątek w szpitalu zmarł w mężczyzna, który wyskoczył z 3. piętra bloku przy ul. Śmigielskiego. Dzień wcześniej 36-latek w godzinach popołudniowych stanął w oknie, po czym skoczył z wysokości około ośmiu metrów. Spadł na trawę. Pogotowie zabrało go do szpitala gdzie stwierdzono uraz kręgosłupa szyjnego, złamane ręce oraz zbitą wątrobę. W szpitalu przeszedł operację. Na drugi dzień jednak zmarł.
+
Nieoficjalnie mówi się, że w jego krwi wykryto amfetaminę. Jak ustaliliśmy, mężczyzna nie pracował. Jest to tym większa tragedia rodzinna, ponieważ mieszkający z nim ojciec jest ciężko chory na raka.
Do leżącego pod blokiem mężczyzny, miał podejść chłopak, którego jedna z sąsiadek instruowała by przewrócił go, ponieważ z jego ust leciała piana. Inna z sąsiadek twierdziła by go nie ruszać. Ojciec 36-latka stwierdził, że nie może zejść na dół.