Piąty raz służby ratownicze musiały interweniować u młodego mężczyzny, który swoim zachowaniem wzbudza możliwość skoku z wysokości. Zaniepokojeni przechodnie dzwonią m.in. na straż pożarną, która po takim zgłoszeniu musi zainterweniować. Na pięć razy, mężczyzna skoczył raz. Nieoficjalnie mówi się, że ma problem związany ze spożywaniem dopalaczy, czyli substancji psychoaktywnych.
+
Młodzieniec najczęściej siada w oknie i podejrzanie się zachowuje. Z przyjazdu straży pożarnej w sile trzech wozów niewiele sobie robi. Po przewiezieniu go do szpitala, jest badany przez psychiatrę. Niedługo później jest wypuszczany na wolność. W tym czasie służby ratownicze zajmują się właśnie nim, gdzie nie wiadomo na ile jest to zachowanie zmierzające do skoczenia, a na ile do zwrócenia na siebie uwagi. Zdaniem policji, sprawę można skierować do sądu, który może orzec karę w wysokości do 5 tys.
Strażacy poproszeni o podliczenie kosztów ich akcji, mówią wprost. Kosztowała około 120 zł (słownie: sto dwadzieścia złotych). 28 minut, 6 strażaków, wóz bojowy, podnośnik, samochód VW Transporter, 6 km w obydwie strony. Oczywiście największą bolączką jest zajmowanie ratowników teoretycznie błahą sprawą.
Sam mężczyzna twierdzi, że sam sobie poradzi. Jak mówi, strażacy przyjeżdżają i sobie odjeżdżają. A on przecież tylko siedzi w oknie.
[jwplayer mediaid=”72281″]
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News