Portal należący do tego samego właściciela co telewizja Pro-art, jeszcze niedawno stawał na straży etyki dziennikarskiej i pouczał przedstawicieli innych mediów, co można, a czego nie należy publikować. Ta sama redakcja od początku swojej działalności reklamuje się hasłem „koniec śmieci w sieci”. Jednym ze swoich ostatnich artykułów kompletnie zaprzeczyła tej zasadzie i pokazała swoją nierzetelność.
+
Cała sprawa dotyczy publikacji artykułu na temat dziewczynki, która miała być przywiązywana do krzesła i kneblowana w jednym z ostrowskich przedszkoli. Informacja ujrzała światło dzienne, mimo że kategorycznie nie życzyła sobie tego rodzina dziewczynki. – Prosiliśmy, by sprawy na razie nie nagłaśniać. Kluczowa była dla nas w pierwszej kolejności opinia biegłego psychologa – mówi nam rodzina dziewczynki.
Opinia biegłego psychologa była dla rodziny niezwykle istotna. Dziewczynka skarżyła się wprawdzie na sytuację w przedszkolu, ale jej rodzice od początku chcieli sprawdzić, czy zarzuty są zgodne z prawdą. Rodzice zdawali sobie sprawę z konsekwencji, które w razie niepotwierdzenia się zarzutów, byłyby mocno krzywdzące dla przedszkolanki. Dopiero wtedy zamierzali podjąć dalsze kroki. Rodzina nie chciała rozgłosu, ponieważ wychodziła z założenia, że nie należy do niego dążyć, jeśli nie ma stuprocentowej pewności co do słów dziewczynki. Na sensacji zależało jednak wspomnianemu portalowi, który chciał za wszelką cenę opublikować materiał, nie bacząc na sprzeciw rodziny.
– Nikt z nas tej sprawy mediom nie zgłaszał. Dopiero po natarczywych telefonach redakcji tamtego portalu przyznaliśmy, że temat rzeczywiście istnieje, ale od razu zaznaczyliśmy, że nie wyrażamy zgody na publikację tych informacji – czytamy w oświadczeniu nadesłanym do naszej redakcji przez rodzinę dziewczynki. – Postąpili jednak inaczej i mamy o to ogromny żal. Nie tak powinny funkcjonować rzetelne media – dodaje rodzina dziewczynki. – Ja myślałam, że ta pani z Pro-Artu chce tylko porozmawiać, udzielić porad, a ona nas wykorzystała – dodaje matka dziewczynki.
O sytuacji w jednym z ostrowskich przedszkoli wiedziała także nasza redakcja i to już od ponad tygodnia. Mogliśmy opublikować materiał, ale nie zamierzaliśmy tego robić dopóki nie wypowie się biegły psycholog. O taką postawę prosiła nas rodzina (co można bez trudu potwierdzić) i nie mieliśmy wątpliwości, że należy to uszanować.
W takich sytuacjach opinia fachowca jest bowiem kluczowa, z czego sprawę powinien zdawać sobie każdy rzetelny dziennikarz. Chęć dążenia do sensacji sprawiła jednak, że rodzina dziewczynki została postawiona w bardzo trudnej sytuacji. A warto podkreślić, że miała ona jak najbardziej zdrowe intencje. Nikt nie chciał oskarżać publicznie przedszkola do momentu aż uda się sprawdzić wszystkie okoliczności całej sprawy.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News