Wstyd i hańbę zawodowi dziennikarza przyniósł swoim zachowaniem znany redaktor sportowy pracujący w jednym z lokalnych mediów. Miesiąc temu pogardliwie zachował się wobec taksówkarza, któremu przypadł ten nieszczęsny kurs.
+
W weekend zamówiono taksówkę z jednej z korporacji pod halę przy ulicy Kusocińskiego w Ostrowie Wlkp. Od budynku w stronę taksówki prowadzony był mężczyzna, jak się później okazało, znany ostrowski dziennikarz. Praktycznie nie trzymał się na nogach – relacjonował nam taksówkarz, pragnący zachować anonimowość.
– Normalnie bym klienta, w tak opłakanym stanie, nie zabrał do auta, ponieważ ryzykowałbym zanieczyszczenie wnętrza lub agresywne zachowania. Dostrzegłem jednak znaną wielu ostrowianom twarz i postąpiłem wbrew swoim zasadom. – kontynuował taksówkarz.
Dziennikarzowi miała towarzyszyć partnerka. On został posadzony przez innego mężczyznę z przodu, kobieta zaś usiadła z tyłu. Taksówkarz został poproszony o podjechanie pod bankomat znajdujący się w markecie Biedronka przy ulicy Konopnickiej. Tam jednak drzwi wejściowe o tej porze były zamknięte. Kobieta poprosiła by taksówkarz podjechał pod inny bankomat znajdujący się w pobliżu. Takowy znajdował się przy ul. Raszkowskiej, gdzie udało się wypłacić pieniądze.
Gdy taksówkarz jechał już w stronę domu dziennikarza, nagle kompletnie pijany wybełkotał: – Dlaczego nas obwozisz po mieście. Kierowca taksówki rozumiejąc, że po pijaku można mieć zaburzoną percepcję, nie skomentował tego zarzutu. – Może przez Piaski pojedziemy? – sam siebie nakręcał pijany redaktor. Gdy taksówka podjechała pod dom, redaktor przeszedł do bezpośredniego ataku: – Ty na tej taksówce to do końca życia będziesz jeździć. Ty śmieciu!
W tym momencie taksówkarz mocno trzymał się kierownicy, by nie zareagować impulsywnie na tą obelgę. Taksówkarz zachował zimną krew. Podszedł do drzwi pasażera, otworzył je i powiedział: Taksówkarz: – Proszę wysiąść.
Na co pijany Redaktor odpowiedział: – Nie, ja nie wyjdę.
T: Proszę wysiąść z mojego auta, ponieważ sobie pana nie życzę.
R: Na jakiej podstawie mam wysiąść? – wybełkotał dziennikarz
T: To jest moje prywatne auto i sobie Pana już w nim nie życzę.
R: Spotkamy się w sądzie…
Zdaniem taksówkarza, towarzysząca redaktorowi kobieta cały czas próbowała go uspokoić, ale nie dawała sobie z nim rady. Zdegustowany taksówkarz poszedł poinformować pracodawcę o zachowaniu pracownika. Wydelegowany pracownik redakcji wysłuchał całej sytuacji i zapytał czy taksówkarz zamierza coś robić z tym tematem. Odpowiedział, że nie, bo chciał tylko żeby pracodawca miał świadomość kogo zatrudnia.
Taksówkarz przez miesiąc liczył, że usłyszy proste słowo „PRZEPRASZAM”, jednak pijanego redaktora, który słynie z prawienia uwag pod adresem innych na Facebooku, już nie było na to stać.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News