Krzysztof Krawczyk zmarł po zakażeniu koronawirusem SARS-CoV-2. Jego żona uważa, że to nie wirus przyczynił się do śmierci. Wokalista był związany z Ostrowem Wielkopolskim, zwłaszcza na początku swojej kariery. Grał także podczas Majostaszków, święta miasta Ostrowa Wlkp. Miał 74 lata. Był zaszczepiony dwiema dawkami szczepionki Pfizera. Tydzień temu stwierdzono u niego zakażenie.
Krzysztof Krawczyk był obdarzony charakterystycznym barytonowym głosem. Swoje częste występy zaliczał w nieistniejącej już restauracji Ratuszowa. Właściciele tego lokalu podali mu pomocną dłoń w okresie gdy nie miał środków do życia.
– Dopiero rozglądałem się po Polsce co mogę robić. Były to miłe, kameralne wieczory. Mam tu w Ostrowie wielu przyjaciół. – opowiadał w wywiadzie.
– Nie jestem człowiekiem pamiętliwym jeśli chodzi o przykre rzeczy, których w życiu jest wiele. Gdyby człowiek takie rzeczy rozpamiętywał to stałbym się trochę gorszym niż jest normalnie. Więc ja się tego boję jak diabeł święconej wody, dlatego ja szybko wybaczam. – dodał Krawczyk.
– Tyle miłego spotykało mnie ze strony właścicieli Ratuszowej i gości płacących niemałe pieniądze za 2 występy, szow trwające po 30-40 minut. Robiliśmy to po amerykańsku. To się pamięta do końca życia. I było to pozytywne, że w małym miejscu można było zrobić dobry koncert. Ja występowałem tam przynajmniej 4 razy. – wspominał Krawczyk.
Na koniec wywiadu zdradził, że na początkach kariery przed wejściem na scenę lubił wypić herbatkę z rumem lub koniaka. Po chwili ostrzegł, że z używkami trzeba uważać, ponieważ dla niektórych muzyków to się źle kończyło, ponieważ przesadzali z ilością.
W 2008 roku gdy wystąpił na Majostaszak, Krawczyk świętował 45-lecie kariery scenicznej.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News