W lipcu minionego roku opinią publiczną wstrząsnęła historia psa zwanego „Bigi”. Jeden z mieszkańców odnalazł go po głośnym skomleniu w środku lasu niedaleko Wielowsi. Do internetu trafiły zdjęcia i film. Dzięki dużemu nagłośnieniu, udało się przypisać psa do dotychczasowych właścicieli. Ojciec i 27-letni syn to raz zaprzeczali jakoby mieli coś z tym wspólnego. Innym razem ojciec dopuszczał winę syna, ale tłumaczył ją jego problemami emocjonalnymi. Teraz śledczy mają pewność kto go zostawił z uwagi na ślady DNA i odciski palców.
+
Przypomnijmy, że pies został obwiązany taśmą klejącą. Tylne łapy było mocno sklejone, a przednimi udało mu się wyswobodzić. Tak samo zdjął sobie taśmę z pyska, dzięki czemu mógł szczekaniem wołać o pomoc.
Dotychczasowi właściciele mieszkają w Grabowie nad Prosną. Początkowo postanowili nie przyznawać się do winy, a według oficjalnej wersji pies miał im po prostu uciec. Oni go rzekomo szukali, ale do żadnego schroniska nie zadzwonili z pytaniem czy przypadkiem tam nie trafił.
Ze wstępnych wyjaśnień wynikało, że pies faktycznie podejmował ucieczki z domu właścicieli, a 27-latek, wywożąc go do lasu, chciał go w ten sposób ukarać.
Po uzyskaniu wyników badań genetycznych, biologicznych oraz analizie śladów daktyloskopijnych, przypisano znęcanie się nad zwierzęciem 27-letniemu mężczyźnie. Okazało się, że sprawca zostawił ślady o taśmie, którą unieruchomiono psa.
Po ujawnieniu tych badań, mężczyzna chciał dobrowolnie poddać się karze. Jak udało nam się nieoficjalnie dowiedzieć, mieszkaniec powiatu ostrzeszowskiego zirytował śledczych, ponieważ tłumaczył się, że nie może przyjść na godzinę 14:00 na przesłuchanie, ponieważ jest już umówiony „na grilla” i może ewentualnie przyjść o 7:00 rano. Tym samym prokurator nie poszedł podejrzanemu na rękę. Wiele wskazuje na to, że czeka go normalny proces, a maksymalna kara może wynieść dwa lata.
Uratowany pies nadal czeka na adopcję. Z uwagi na swój charakter – ucieczki z posesji – niezbędna będzie wizyta u psiego behawiorysty.