12-letnia Martynka przez ostatnie 45 dni toczyła walkę o życie. Intensywnie pomagał jej w tym personel z Oddziału Anestezjologii Dziecięcej w ramach Wielkopolskiego Centrum Oparzeń. Trafiła tu pod koniec sierpnia prosto z Kamiennej Góry, gdzie doszło do wybuchu gazu w mieszkaniu w bloku. Dziewczynka miała poparzone 90% ciała.
+
Ze statystyk wynika, że pacjent z tak rozległym poparzeniem prawie na pewno skazany jest na porażkę w walce o życie. Lekarze pracujący w ostrowskim szpitalu nie poddawali się na żadnym etapie, choć dziewczynka miała nawet poparzone drogi oddechowe. Przez ostatnie półtora miesiąca przeprowadzono przeszczepy skóry wyprodukowanej z komórek macierzystych.
Jak doszło do tragedii? Jak ustaliliśmy 25 sierpnia w Kamiennej Górze prowadzono prace związane z przyłączami gazowymi do mieszkań w bloku. Monterzy dzień wcześniej przeprowadzili próbę szczelności. W dniu tragedii malowano rury na żółto i postanowiono puścić gaz na gotowo. Nie sprawdzono jednak wszystkich mieszkań. Tam gdzie mieszkała 12-letnia Martynka nie podłączono licznika. Niezabezpieczona rury pod dość dużym ciśnieniem wtłaczały wybuchową substancję do wnętrza mieszkania.
Dziewczynka zdążyła jeszcze zadzwonić do rodziców informując ich o mocnym zapachu gazu. Rodzice pomyśleli, że to może ta farba tak intensywnie śmierdzi. Dziewczynka poszła do łazienki, gdzie postanowiła włączyć światło. Wtedy doszło do zapłonu i wybuchu.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News