Ruszył proces sądowy po wybuchu gazu w Jankowie Przygodzkim. Po długim i żmudnym śledztwie na ławie oskarżonych zasiadł inżynier, któremu zarzuca się, że
nieumyślne spowodowanie katastrofy i sprowadzenie zagrożenia dla zdrowia i życia ludzi za co grozi do 8 lat więzienia.
Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów. Złożył wyjaśnienia na etapie śledztwa, w których zeznał, że miał nadzór nad trzema miejscami, w których przeprowadzano prace w związku z gazociągiem. Wyjaśnił, że tydzień po wybuchu przedłożono mu do podpisu dokument, z którego miało wynikać, że w każdym miejscu powinna być jedna osoba nadzorująca prace. Prokurator jednak twierdzi, że oskarżony w trakcie prowadzonych prac nigdzie nie zgłaszał nieprawidłowości i dlatego to na niego spada odpowiedzialność.
Niedopilnowanie miało, polegać na m.in niedostosowaniu sposobu prowadzenia robót ziemnych do wymogów normowych, niebezpiecznych odstępstwach od projektu w zakresie szerokości i głębokości wykonywanego wykopu, nieprawidłowym składowaniu urobku, co w konsekwencji doprowadziło do rozerwania gazociągu, niekontrolowanego wycieku gazu i jego zapłonu i pożaru strumieniowego.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News