To proces, który może przejść do historii jako symbol bezradności państwowego systemu wobec obywatela, który domaga się sprawiedliwości. Obecnie 19-letnia dziewczyna spod Ostrzeszowa od miesięcy walczy o 200 tysięcy złotych zadośćuczynienia od Skarbu Państwa za powikłania neurologiczne, jakie – jak twierdzi jej rodzina – pojawiły się po szczepieniu przeciw COVID-19. I choć proces ruszył już w grudniu przed Sądem Okręgowym w Kaliszu, to nadal stoi w miejscu. Powód? Sąd wciąż nie może znaleźć biegłego neurologa!
Tak, to nie żart – w Polsce, w środku Europy, przez miesiące nie można powołać specjalisty, który pomógłby ocenić wpływ szczepienia na zdrowie młodej kobiety. Jak to możliwe? Jak to świadczy o naszym państwie prawa?
Sędzia prowadząca sprawę – Arleta Konieczna – podkreśla, że proces jest wyjątkowo skomplikowany. Bez opinii biegłego nie da się ruszyć dalej, a więc kolejne rozprawy zostały zawieszone. Rodzina dziewczyny czeka, społeczeństwo czeka, a wymiar sprawiedliwości jest bezradny.
Co jeszcze bardziej bulwersuje – do szczepienia doszło, gdy dziewczyna miała zaledwie 16 lat. W związku z tym sprawą zainteresował się Rzecznik Praw Dziecka, który zażądał wglądu do akt. To jasny sygnał, że nie mamy do czynienia ze zwykłym sporem cywilnym, ale z dramatem nastolatki, która – być może – stała się ofiarą systemu.
Państwo nakłaniało do szczepień, zapewniało o ich bezpieczeństwie. A co teraz, gdy ktoś twierdzi, że ucierpiał? Cisza. Oczekiwanie. I brak specjalisty, który mógłby przerwać ten marazm.
To pierwszy taki proces w Polsce. I już dziś pokazuje, jak źle jesteśmy przygotowani do rozliczeń z konsekwencjami działań, które miały ratować życie. Czy 19-latka doczeka się sprawiedliwości? Czy państwo weźmie odpowiedzialność? Czy wreszcie znajdzie się biegły, który odważy się zabrać głos?
Na razie mamy tylko jedno – przedłużające się milczenie. I ogromną niepewność.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News