Szybowiec o sowiej nazwie „Puchacz” rozbił się w piątek w podostrowskiej wsi Rąbczyn. Pilotem okazał się dyrektor szkoły podstawowej nr 1. Grzegorz Graczyk z całej kraksy wyszedł bez szwanku.
W godzinach popołudniowych pilot szybowca wylatywał godziny w celu odświeżenia swojej licencji pilota. Najprawdopodobniej źle obliczył odległość do lotniska co w połączeniu z niską wysokością musiało zakończyć się lądowaniem w nietypowym miejscu. Tym miejscem okazało się pole we wsi Rąbczyn. Pilot stwierdził, że będzie to najbezpieczniejsze miejsce w okolicy, ponieważ pole było zaorane.
Szybowiec kilkakrotnie odbijał się od pola, wykonując tzw. skoki – niczym kamień rzucony po tafli jeziora. Lądowanie zakończyło się uderzeniem prawym skrzydłem w drzewo. Przód szybowca zniszczył betonowy płot, a lewe skrzydło niczym nóż w masło wsunęło się pod koło zaparkowanej osobówki. I tu ciekawostka. Gdyby lewe skrzydło było metr wyżej, doszczętnie zniszczyłoby dach samochodu. Okoliczni mieszkańcy nie mogli wyjść z podziwu patrząc na szczęśliwe nieuszkodzenie auta.
Dyrektor „jedynki” był powściągliwy i nie chciał komentować do kamery zaistniałej sytuacji. Poza kamerą zdradził jednak, że najbardziej żal mu szybowca. Wstępnie straty wyceniono na 100 tysięcy złotych, przy czym należy zaznaczyć, że był on ubezpieczony.
Tadeusz Malarczyk, będący członkiem komisji badającej wypadki lotnicze powiedział nam, że w tym sezonie doszło do czterech awaryjnych lądowań z udziałem szybowców. Najważniejszy w całej tej sytuacji jest fakt, że nikt nie ucierpiał. Strach pomyślec co by było gdyby drogą przejeżdżały dzieci na rowerach czy pilot szybowca trafiłby w wielkie drzewo.
Można zażartować, że dyrektor Graczyk limit szczęścia na ten rok już wyczerpał.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News