Jaka jest najbardziej szalona rzecz, którą zrobiłeś w swoim życiu? Skok na bungee? Wejście do lodowatej wody? A może pocałowanie dopiero co poznanej dziewczyny?
Niedziela, samo południe. Przyjechałem na lotnisko do Michałkowa odhaczyć kolejną rzecz z listy marzeń. Skok ze spadochronem… w tandemie. Zdaniem tych, którzy skoczyli żaden ze sportów nie daje większej koncentracji adrenaliny we krwi niż skydiving. Wyobraź sobie, mkniesz ku ziemi z prędkością 200 km/h. Mało tego, swobodnie spadasz przez około 50 sekund!
Na miejscu dowiedziałem się, że samolot wzniesie się na wysokość 4 000 metrów. Dla porównania 10-piętrowy wieżowiec ma ich tylko 35 metrów. Tandem-piloci to pozytywnie zwariowani ludzie. Nie ma to jak oddać własne życie wariatowi – pomyślisz 🙂 I faktycznie, namawiałem wiele osób do wspólnego skoku. Praktycznie 9/10 wyrażało obawę co do bezpieczeństwa w czasie skoku. Warto, żebyś wiedział, że tandem-piloci by mogli skoczyć razem z Tobą muszą mieć na koncie co najmniej tysiąc skoków. Dla takich wyjadaczy to chleb powszedni.
Mało tego, spadochron tandemowy kosztuje 60 tysięcy zł. Nie jest to zatem plażowy latawiec czy inna zabawka. Ba. Spadochron tandemowy to de facto dwa spadochrony. Główny i awaryjny. Ten drugi posiada dodatkowo system automatycznego otwierania na wypadek gdyby tandem-pilot nie był w stanie otworzyć głównego. Osobiście nie do końca rozumiem skalę strachu przed skuszeniem się na skok. Przekonując znajomych używałem argumentu, że w końcu raz się żyje. Myślę, że niektórzy brali to zbyt dosłownie 🙂
Po wejściu do pomieszczenia, w którym składane są spadochrony, zostałem poproszony o złożenie kilku podpisów. Głównie są to oświadczenia o świadomości ryzyka, które teoretycznie taki skok za sobą niesie. Przyznam szczerze, że akapit dotyczący utraty zdrowia, a nawet życia skłonił mnie do refleksji. Pomyślałem jednak, że pływanie w jeziorze też może zakończyć się utratą życia i złożyłem niezbędne podpisy. Następnie otrzymałem specjalny kombinezon.
Moim tandem-pilotem okazał się wesoły mężczyzna o ksywie „Wiśnia”. Jego pozytywna energia i pewność tego co robi sprawiła, że pozostałości strachu zostały za drzwiami. Myślę, że każdy z Was gdy już tam trafi, zostanie zarażony pozytywną energią i wiarą w fajną przygodę. Wiśnia udzielił mi kilku ważnych wskazówek dotyczących postawy ciała, w tym ułożenie głowy ułatwiające oddychanie. Gdzie każdy skaczący chciałby spojrzeć? Oczywiście w dół, a tutaj trzeba patrzeć przed siebie.
Nagle w głośniku usłyszałem komunikat. Zapraszamy wszystkich zapisanych na lot nr 5. Na płycie lotniska stał żółty samolot węgierskiej produkcji. Do środka weszło nas chyba 10-ciu i trochę byliśmy ściśnięci jak sardynki. Przez małe okienko mogłem pomachać znajomym i bliskim, którzy postanowili mi pokibicować. Samolot wystartował i wzbił się w powietrze. Osiągnięcie pułapu 4 kilometrów nad ziemią trwało około 15 minut. W tym czasie mogłem podziwiać fantastyczne widoki. Myślę, że na każdym robi wrażenie widok chmur, patrząc na nie z góry.
Wszyscy doświadczeni skoczkowie spoglądali na wysokościomierze. Dopiero co było 900, 1500, 3500 metrów, aż tu nagle drzwi się otwierają. Wlatujące szybko powietrze do samolotu zmroziło krew w moich żyłach i uświadomiło mi, że to ten moment, na który tyle czekałem. Emocje były tym większe, że siedziałem zaraz przy drzwiach i byłem pierwszym do skoku. Pamiętam, że usiadłem na progu, tandem pilot przechylił nas i polecieliśmy. Pierwsze chwile to totalna dezorientacja, hałas, pęd powietrza, brak punktu odniesienia. Nagle z góry zbliżył się do nas skoczek z kamerą i aparatem, którego dodatkowo opłaciłem do upamiętnienia tej przygody. Miło było zobaczyć uśmiechniętą twarz kogoś kto był rzeczywisty w tym całym bajkowym przeżyciu.
Sam skok był tak nieprzewidywalny, że zapamiętałem z niego raptem małą część. Mózg mi się zbuforował i nie przetwarzał kolejnych bodźców. Gdy tak leciałem sobie 200 km/h dłuższą chwilę przypomniało mi się, że trzeba oddychać. Nie jest to takie łatwe, ale wykorzystanie do tego nosa znacząco ułatwia proces oddychania. Tuż nad chmurami mój tandem-pilot otworzył spadochron. Nie było żadnego szarpnięcia, tylko błoga cisza i zatkane uszy od nagłych zmian ciśnienia.
To jeszcze nie koniec wrażeń. Wiśnia powiedział, że teraz mogę posterować spadochronem. Pomyślałem WOW 🙂 Ciągnę najpierw lewą ręką, skręcamy w lewo, później w drugą stronę. Wiśnia mówi, żebym jeszcze mocniej pociągnął. Gdy tak uczyniłem uświadomiłem sobie, że jestem prawie w jednej linii poziomej ze spadochronem. Wrażenia jak na dobrej karuzeli. Usłyszałem, że podchodzimy do lądowania i mam pamiętać o podniesieniu nóg. Wylądowaliśmy na trawie mięciutko. Pewnie dlatego, że to wiśnia swoimi pośladkami amortyzował nierówności murawy.
Już na ziemi mózg zaczął dochodzić do siebie. Czułem mocne bicie serca i adrenalinę buzującą w moich żyłach. To było coś – pomyślałem.
Warto wiedzieć, że skok tandemowy w Michałkowie kosztuje 700 zł. Usługa zdjęć i filmu kosztuje dodatkowo 250 zł. Najczęściej skaczą osoby, które otrzymały voucher w formie prezentu na urodziny czy inną okazję. Na lotnisku spotkałem kolegę ze szkolnej ławy, który miał na koncie 350 skoków. Mówił, że to uzależnia. Kto z Was chciałby spróbować nowego nałogu? 🙂
To mój skok:
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News