Wczorajsza publikacja materiału o unikającym wywiadów wiceprezydencie Stanisławie Krakowskim, jak się okazało, nie obeszła się bez echa. Od rana nastąpiła pełna mobilizacja bliskiego otoczenia wiceprezydenta.
Dzisiejszego ranka będąc w gabinecie dyrektora Sanepidu w sprawie innego materiału dotyczącego wzrostu zachorowalności na grypę, zadzwonił do mnie osobisty telefon. Okazało się, że moim rozmówcą jest wydawca jednej z lokalnych gazet. Początkowo wypytywał o materiał, którego tytuł brzmi: Krakowski kopciuszkiem Urbaniaka. Rozmowa przez dziesięć minut przebiegała w spokojnej atmosferze. Pod koniec rozmowy zagrożono mi, że zacznę być antybohaterem artykułów w ostrowskich konkurencyjnych mediach, co nie jest dla mnie nowością. Sam wydawca postanowił wziąć moją skromną osobę na warsztat dziennikarski i nie wiem czy była to groźba czy „koleżeńskie” uprzedzenie przed zamiarem.
Nie dziwiło mnie iż wydawca tej gazety zawzięcie broni osoby wiceprezydenta Krakowskiego. W końcu oficjalnie już wiadomo, że wiceprezydent Krakowski z wydawcą tej gazety w każdy czwartek jada obiady w jednej z ostrowskich restauracji. Jednakowoż nie wnikam jak bliskie stosunki utrzymają obydwoje Państwo, bo to ich prywatna sprawa. Dodajmy jednak, że moja rozmówczyni kilkakrotnie powtarzała, że nie jest dziennikarzem.
To co jednak nastąpiło na koniec rozmowy wprowadziło mnie w stan osłupienia. Zresztą nie tylko mnie, ale o tym za chwilę. W słuchawce padło pytanie: Panie Marku, konkretnie, kto za Panem stoi? Słysząc tak absurdalne pytanie nie byłem w stanie nic sensownego wydusić z siebie zastanawiając się czy jest to żart czy kompletna bezmyślność i bezradność ludzi, którzy nie znoszą krytyki medialnej. W związku z tym patrząc na siedzącego na przeciw mnie dyrektora Sanepidu, szanowną przez wielu ostrowian osobę, udzieliłem równie absurdalnej, jak to pytanie, odpowiedzi: Dyrektor Sanepidu… pan Andrzej, traktując sprawę jako żart, a nie jako naciski.
Po drugiej stronie zapanowała cisza. Po kilku sekundach wydawca dopytał: Poważnie Pan mówi? Odpowiedziałem już całkowicie poważnie: Oczywiście żartowałem.
Na co mój rozmówca-wydawca stwierdził, że wszystko zostało nagrane i niestety zostawiając mnie w niemym zdumieniu rozłączył się. Dodam tylko, że absurdalność tej sytuacji i zapytania przez telefon wprost przez wydawcę konkurencyjnego medium pytania” Panie Marku, konkretnie, kto za Panem stoi? była tak wielka, że gdybym w tym momencie jechał tramwajem odpowiedziałbym, że za mną stoi motorniczy. Padło niestety na Bogu ducha winnego dyrektora Sanepidu, który skonsternowany tą sytuacją oddzwonił do wspomnianego wyżej, ciekawskiego wydawcy. Pan dyrektor Sanepidu usłyszał uniesionym głosem odpowiedź, że wydawca nie będzie z nim rozmawiać i nie interesuje go co dyrektor Sanepidu ma do powiedzenia. Po czym wydawca nagle rozłączył się.
Po tej kuriozalnej sytuacji nasuwa się refleksja, że ludzie biorący udział w społecznym życiu naszego miasta mierzą wszystkich swoją miarą świata, w którym zawsze ktoś za kimś musi stać. Czyżby wydawca owego medium miał tak przykre doświadczenie ostrowskiej polityki, że ktoś zawsze za kimś stoi?
Z perspektywy czasu żałuję, że telefon nie zaskoczył mnie w trakcie wywiadu z prezydentem, bo wtedy odpowiedziałbym zapewne: Pan Prezydent… Jarosław Urbaniak, co oczywiście zwiększyłoby jeszcze bardziej absurdalność sytuacji.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News