Niezależność, uczciwość, rzetelność i wrażliwość. Na nich opiera się kanon etyki zawodu dziennikarza. Tak na prawdę to są cztery złote zasady prawdziwego dziennikarstwa. Jak to wygląda u niektórych rodzimych redaktorów?
W myślach powracają wspomnienia z „odolanowskiej białorusi” gdzie po raz kolejny pogwałcono fundamenty demokracji takie jak wolność słowa czy dostęp do informacji. Do strachu przed prawdą odolanowskich władz już się przyzwyczaiłem. Jadąc na słynną konferencję dla wybranych dziennikarzy przygotowałem nawet akty prawne, będąc przekonanym jaki będzie rozwój wydarzeń. Państwo Dziubka i Gibasiewicz (władza Odolanowa) nie zaskoczyli mnie.
Wydawać by się mogło, że dziennikarze to niezależne komórki ale jednocześnie solidaryzujące się w takich ekstremalnych sytuacjach jak te z Odolanowa. Niestety niektóre stare wygi pracujące w zawodzie dłużej niż 5 lat zatraciły niezależność, rzetelność, uczciwość a nawet wrażliwość.
Przytoczę teraz historię opowiedzianą przez dziennikarza jednej z ostrowskich gazet, który po kilkuletniej przerwie powrócił do tego zawodu.
W odolanowskim magistracie postanowił zaprotestować przeciwko niewpuszczeniu redakcji ostrow24.tv na publiczną konferencję:
– Pani burmistrz, skoro już przyjechali dziennikarze to należy ich wpuścić. – zaprotestował wspomniany redaktor
W tym momencie głos zabrała Arleta Zeidler z Radia Centrum i Naszego Rynku. – Przecież zaproszenia były! Miał zaproszenie? Nie miał? To go nie ma!
Gdy redaktor z jednej z ostrowskich gazet wziął Zuzannę Jerzyk na bok i powiedział jej, że nie mogą tak robić, bo wywoła to gniew wśród innych dziennikarzy. Wtedy urzędniczka Zuzanna Jerzyk miała odpowiedzieć: – My się jeszcze musimy uczyć.
Zastanowiło mnie skąd tyle jadu nienawiści u Arlety Zeidler? Wtedy w pamięci pojawiły się szokujące wystąpienia owej pani redaktor. Najpierw Arleta Zeidler zasłynęła wystąpieniem na lutowej Sesji Rady Miejskiej Ostrowa Wlkp. gdzie powiedziała:
– „(…) biorę dupę w troki (…). Tak drodzy czytelnicy. Taka „kulturalna” wypowiedź wypłynęła z ust kobiety wykonującej zawód dziennikarza. Gdyby to jeszcze powiedziała na prywatnym spotkaniu nie było by w tym nic niezwykłego. Jest człowiekiem. Jednak Arleta Zeidler takim mięsem rzucała z mównicy w trakcie Sesji Rady Miejskiej gdzie standardy związane z kulturą osobistą powinny być nienaganne.
W czasie tej samej Sesji Rady Miejskiej Arleta Zeidler postanowiła rozróżnić, że są dziennikarze i „dziennikarze”. Czyli publiczna próba dyskredytacji poparta argumentacją pozbawioną logiki. Przypomnę, że wtedy Arleta Zeidler broniła władz Ostrowa Wlkp. przed pytaniami od mieszkańców miasta. Tak drodzy Państwo. Przed jedną z form dostępu do informacji w demokratycznym państwie.
Pewnie te ciągotki wynikają z faktu, że pani Arleta Zeidler urodziła się w poprzednim systemie i jej kręgosłup polityczno/moralny miał skoliozę od samego urodzenia.
Znamienne tej skoliozie był apel do radnych by Ci przestali bać się „dziennikarzy”. Szkoda, że Arleta Zeidler zmieniła front i nie nawoływała do tego samego w odolanowskim magistracie.
Ostrów Wielkopolski to małe miasto więc wszelkie konotacje wychodzą dość szybko. Okazało się, że pełniąca obowiązki rzecznika prasowego w Urzędzie Miasta i Gminy w Odolanowie Zuzanna Jerzyk jest szwagierką Arlety Zeidler. Teraz wszystko jest jasne i oczywiste. Przecież pani redaktor Zeidler nie może skrzywdzić szwagierki ani jej pracodawczyni. W tej sytuacji po prostu pani Arleta Zeidler chcąc być rzetelną, uczciwą i niezależną dziennikarką powinna przekazać tematykę związaną z Odolanowem komuś innemu z redakcji.
Oczywiście takich czynów można oczekiwać od kogoś kto ma honor.
I na koniec wypadałoby postawić wisienkę na felietonowym torcie. Przeglądając stenogramy komisji z posiedzeń radnych można znaleźć taki oto skarb. Skarb tym cenniejszy, że obnaża całkowicie moralność redaktor Arlety Zeidler.
Radni debatowali nad tym czy jest dopuszczalne zadawanie pytań mieszkańców do władz miasta. Obecna na posiedzeniu Arleta Zeidler postanowiła zabrać głos. Wyraziła swoją radykalną opinię, że komentarze pisze banda anonimowych frustratów. Pragnę przypomnieć pani redaktor Zeidler, że obraża również czytelników swoich odbiorców. W końcu reprezentowane przez nią media umożliwiają komentowanie wydarzeń. Być może wydawcy nie wiedzieli co wyczynia ich dziennikarka. Dlatego też w poczuciu zaistniałych wydarzeń i dążeniu do wymienionych na wstępie czterech złotych zasad prawdziwego dziennikarstwa publikuję powyższy felieton.
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News