Problem z bilbordami

Kiedy słyszymy słowo billboard to coraz częściej na myśl nam przychodzi „zawalone” pnącymi się w górę reklamami miasto, a gdy do tego zbliża się czas wyborów i zewsząd spoglądają na nas „fotoszopowe” twarze kandydatów. Wtedy to pewnie każdy z nas życzyłby sobie, aby raz a dobrze zniknęły z krajobrazu naszych ulic, placów i budynków.

Taki scenariusz jest jednak mało prawdopodobny a co gorsze, z czasem pewnie będzie tego coraz więcej. Taka maxi-reklama to inicjatywa nie tylko tych, którzy chcą od nas uzyskać swe poparcie bądź zachęcić nas do zrobienia zakupów w swoim sklepie. Od dłuższego czasu kampania billboardowa towarzyszy różnorodnym imprezom i przedsięwzięciom sygnowanym i wspieranym przez ostrowski Urząd Miejski. Pomysł to zaiste ciekawy, idący z duchem czasu, tylko czy faktycznie skuteczny?

(na zdj. z lewej strony nasza koncepcja, z prawej OCK)

Gdyby nie fakt, że mam trochę do czynienia z mediami i śledzę na bieżąco informacje z życia Ostrowa, to o imprezie pod nazwą majOSTaszki zapewne prędko bym się nie dowiedział, w każdym razie nie z przytoczonej wyżej formie reklamy. Dopiero kilka dni temu zupełnie przypadkowo odkryłem, że miasto także i w tym roku informuje mieszkańców o owej imprezie poprzez billboardy . Stanąłem przed jednym z nich, podumałem chwilę i zapytałem sam siebie: „Kto w ogóle zaakceptował taki projekt?”.

Sama impreza jest bezwzględnie potrzebna, w końcu mieszkańcom za ich pieniądze też się od życia coś należy, zwłaszcza na świeżym powietrzu i przy tak cudnej pogodzie. Temat billboardów nie dawał mi jednak spokoju. Artystą plastykiem czy też grafikiem nie jestem, toteż zasięgnąłem opinii fachowca, który jak się okazało również nie miał o nich najlepszego zdania. Sięgnąłem przy okazji do archiwum ostrowskich imprez i znalazłem kolejne „kwiatki”. Weźmy chociażby projekt, który miał zachęcać mieszkańców do wzięcia udziału w tzw. Festiwalu Działań Ulicznych „Grajcy” w roku 2010. Nie trzeba być fachowcem, aby stwierdzić, że jest mało czytelny; pokręcona czcionka u góry i zlewający się tekst poniżej skutecznie utrudnia zapoznanie się z umieszczonym nań przekazem i chwilową refleksją nad tym czym w ogóle ci Grajcy są i czy będą tylko grali, czy może też śpiewali i tańczyli. Już nawet nie wspominam o tym „czymś” po prawej stronie.

CZYTAJ  Porwanie, tortury i walizka z milionami – mrożące krew w żyłach kulisy sprawy przedsiębiorcy

(na zdj. bilbord GRAJCY)

Nie próbuję szukać igły w stogu siana, ale warto brać pod uwagę i to, że taki billboard spełnia nie tylko rolę informacyjną dla mieszkańców, ale jest także naszą wizytówką przed tymi, którzy w naszym uroczym Ostrowie są tylko przejazdem. Czy to jest właśnie to, co  – obok udanej i z pomysłem zrobionej kampanii „Tu mieszkam” – chcemy na wielkoformatowych plakatach ludziom zaprezentować? Poniżej prezentuję przykład z nieco innej półki. Dodam tylko, że przygotowanie projektu zajęło autorowi niespełna godzinę, a koszt całości zamknął się w trzystu złotych…

Według informacji uzyskanych z Biura Prasowego Urzędu Miejskiego w Ostrowie Wlkp. informujemy, że projekt „Grajcy” od 2005 r. projektował p. Józef Bendziecha na zlecenie wydziału Kultury i Sztuki, któremu szefuje p. Andrzej Leraczyk. Bilbord „Majostaszki” projektowała Maria Szeląg z Ostrowskiego Centrum Kultury, w którym szefuje p. Ewa Matecka.

POLECANE NEWSY

Śledź nas w Google News!

Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.

Obserwuj nas w Google News
Subskrybuj
Powiadom o
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie komentarze
0
Napisz co o tym sądziszx