Czujesz coraz większe zniechęcenie obecną sytuacją polityczno-gospodarczą Polski?
Masz coraz więcej DOSYĆ tego wszystkiego?
Czujesz, jak jesteś trybikiem w jakiejś przeraźliwej maszynerii?
Denerwuje Cię to, że nie masz absolutnie wpływu na nic, co się dzieje w tym kraju?
Nie masz czasu dla rodziny, pracujesz na okrągło, a władze rzucają Ci pod nogi kolejne kłody
i nie wiesz, jak długo to wytrzymasz?
Przeraża Cię wizja, że za kilka lat polska gospodarka i polityka może sięgnąć dna, a ludzie
mogą wyjść na ulicę? Boisz się kolejnych podwyżek, inflacji, destabilizacji, krachu, kryzysu, baniek spekulacyjnych?
Jeśli tak, przeczytaj.
Ten tekst nie jest reklamą żadnej partii politycznej. Nie jest żadną konkretną agitacją.
Napisałem go jako człowiek całkowicie sfrustrowany, zmęczony, rozgoryczony i odarty z
ludzkiej godności. Tak, jak wielu w Polsce. Inni nie mają siły ani czasu pisać takich rzeczy, ja
jeszcze próbuję. Wierzę, że dzięki internetowi uda się z moim przesłaniem dotrzeć do jak
największej liczby ludzi dobrej woli przed wyborami parlamentarnymi.
Definicja słowa „prawica” na wikipedii brzmi: „Prawica – zwyczajowe określenie sił
politycznych, które charakteryzuje szacunek dla tradycji, autorytetów, religii, istniejącej
hierarchii społecznej oraz wstrzemięźliwość przy dokonywaniu zmian w systemie społecznogospodarczym
i politycznym. Poglądy prawicowe są przeciwstawiane lewicowym.”. Dziś
słowo prawica kojarzy nam się z Solidarnością, Kościołem, podziemiem epoki PRL, zaś
lewica jest kojarzona z osobami postkomunistycznymi. Nie jest to do końca zgodne z
definicją tego słowa.
Oryginalna definicja prawicy określa te opcje polityczne, które chronią klasę średnią i
zapewniają jej rozwój. W przeciwieństwie do nich lewica to te opcje, które klasy średniej w
ogóle nie chronią, a zajmują się klasą najniższą (czasem przy okazji pielęgnując oligarchiczną
klasę najwyższą). Czyli każdy lump spod budki z piwem ma mieć zapewnione minimum
socjalne (czy stoi czy leży), a inni niech sobie radzą i zapewniają to minimum wszystkim. Od
samego początku wielu ekonomistów podkreślało, że podstawą stabilnego rozwoju
gospodarki i ogólnego dobrobytu jest zadowolona z życia jak największa klasa średnia.
Co to jest klasa średnia? W Polsce do takiej klasy można zaliczyć np. rodzinę prowadzącą
osiedlowy sklep spożywczy. Sklep ten (w założeniu) utrzymuje kilka osób tej rodziny na
takim poziomie, że są oni w stanie z tego sklepu żyć na godnym poziomie, utrzymywać dom,
w którym mieszkają, raz na kilka lat odłożyć na samochód, wyjechać na wakacje,
sfinansować dzieciom wykształcenie. Klasą średnią jest młody człowiek z własną firmą np.
komputerową czy przedstawiciel wolnego zawodu. W ogólnym założeniu modelu
wolnorynkowego do klasy średniej powinni należeć wszyscy ludzie, którzy po wymyśleniu
biznes-planu zakładają jakąś działalność, a ta działalność utrzymuje ich rodzinę na godnym
poziomie. Jest to obojętne, czy jest to budka na bazarze, piekarnia, myjnia, kiosk ruchu, czy
serwis AGD, czy sklep papierniczy albo zakład xero.
Klasa średnia jest ważna z wielu względów. Po pierwsze powoduje rozwój gospodarki.
Dzieje się tak dlatego, że klasa średnia w takim modelu społeczeństwa zajmuje się rzeczami
w ogólnym bilansie gospodarczym potrzebnymi, czyli transportem, produkcją towarów,
świadczeniem potrzebnych ludziom usług (np. fryzjer, kosmetyczka, siłownia itd.). Po drugie,
małe przedsiębiorstwa prowadzone przez klasę średnią stanowią miejsca pracy dla ludzi,
którzy nie chcą prowadzić własnego przedsiębiorstwa i w tym modelu stanowią klasę niższą.
Rynek reguluje się sam, a wszelkie nisze są zagospodarowywane w ramach popytu przez
kolejnych przedsiębiorców.
O ile pierwsze lata po 1989 roku można nazwać rządami prawicowymi, o tyle od 1993 roku,
wszystkie partie polityczne, niezależnie od strony sceny, tak naprawdę są lewicowe. Jesteśmy
świadkami ukrytej walki z klasą średnią od prawie 20 lat. W ogólnej atmosferze „dzikiego
kapitalizmu” taka walka prowadzi do prawie całkowitego zaniku klasy średniej. Ludzie
zaczynają dzielić się na grupę oligarchów-magnatów oraz niskoklasowy plebs ledwo
znajdujący sobie pracę i żyjący na poziomie wegetacji.
Aby stworzyć pseudoklasę średnią, w takim modelu lewicowym tworzy się ogromny sektor
budżetowy, składający się z ZUS-u, KRUS-u, wszelkiej maści urzędów, starostw i tym
podobnych ludzi. Ludzie Ci stanowią pod względem zarobków coś w rodzaju „prawie klasy
średniej”, jednak z ekonomicznego punktu widzenia nie wykonują jakiejkolwiek dobrej pracy
dla gospodarki. Jedni wymyślają biurokratyczne pomysły po to, by inni mogli je realizować.
W ten sposób marnowane są zasoby ludzkie, w urzędach przelewa się z pustego w próżne
generując koszty. Urzędy same na siebie nie zarabiają, więc finansuje się je kosztem klasy
średniej i najniższej, poprzez horendalnie wysokie podatki, opłaty, koncesje, certyfikaty.
Prawdziwa klasa średnia zanika, gdyż nie opłaca się jej istnieć.
Ten stan nie bierze się z niczego, lecz jest wynikiem świadomej i konsekwentnej polityki
prowadzonej przez tych samych ludzi od prawie 20 lat. Od 1993 roku na scenie politycznej są
tak naprawdę cały czas te same osoby. Zmieniają się tylko nazwy partii, aby zachęcić ludzi
nową nazwą do głosowania. Ludzie Ci za wszelką cenę chcą utrzymywać się u władzy, zatem
wprowadzają przepisy zabezpieczające (jak ordynacja wyborcza z progiem). Dochodzi do
takich absurdów, że ludzie, którzy siedzieli po przeciwnych stronach Okrągłego Stołu
decydują się na wspólny start w wyborach jako „Lewica i Demokraci”, byle tylko wejść do
Sejmu i dalej być przy tym żłobie. Każdemu, kto zna nową historię powinny wywracać się po
czymś takim wnętrzności.
Przez te 20 lat konsekwentnej polityki, objawiającej się utrudnianiem rodzimej (i rodzinnej)
przedsiębiorczości, ułatwianiem życia zagranicznym inwestorom, nieustannym podnoszeniu
podatków (niby tymczasowo), rozwalaniem wszystkiego, co jeszcze zostało oraz rzucaniem
kłód pod nogi każdemu, kto ma jakąkolwiek inicjatywę gospodarczą lub społeczną, Polska
doszła do punktu krytycznego. Niezadowolenie społeczne jest największe od 20 lat. Tzw.
wskaźnik koniunktury osiągnął najniższą wartość od 1989 roku. Bezrobocie sięga
punktu krytycznego, zwłaszcza w Polsce B (w jednym ze wschodnich województw na
ponad 100000 bezrobotnych jest kilkanaście ofert w Urzędzie Pracy). Co roku
bankrutuje ponad 5 tysięcy sklepów i małych firm. Notowania giełdowe od około 10 lat
w uśrednieniu nieustannie spadają (czyli w sumie ludzie tracą na inwestowaniu w
cokolwiek). Nikt nie jest pewien co do emerytury, przyszłości, służby zdrowia, niczego.
Pod żadnym artykułem o nowościach rządu nie ma w internecie pozytywnego komentarza,
zakładane są fora internetowe o tym, że być może trzeba wyjść na ulicę.
Polska jest jednym z niewielu krajów, które mogą się pochwalić bezkrwawym obaleniem
komunizmu. Skoro udało się to zrobić bez zamieszek na ulicach, możemy przekręcić Polskę
na właściwą ścieżkę bez bijatyk ulicznych. Jak to zrobić? Uświadomić sobie, jak daliśmy się
przez 20 lat zmanipulować, a następnie oddać we właściwy sposób głos w jesiennych
wyborach.
Omówię teraz w skrócie „mity”, jakim ulegliśmy przez 20 lat tej destrukcyjnej polityki.
1. Obecna ordynacja wyborcza jest właściwa. Jeszcze na początku lat 90. nie istniał
żaden próg, poniżej którego partia polityczna nie mogła wejść do Sejmu. Nawet takie
kurioza jak „Polska Partia Przyjaciół Piwa” w imię normalnej demokracji miały
swojego jednego posła w Sejmie. Ordynacja została zmieniona w późniejszym czasie
z premedytacją, aby utrwalić porządek polityczny i umożliwić nieskrępowane
destrukcyjne rządy kilku partii politycznych, które raz będą stanowić koalicję, raz
opozycję, ale nie wpuszczą nikogo spoza swojego szacownego grona do Sejmu. W
chwili obecnej nie ma najmniejszego sensu tworzyć nowych partii politycznych, bo
przy kolejnych mitach (głosowanie na tego, który ma realne szanse) takie partie nie
wchodzą do Sejmu nigdy, a polityka destrukcyjna ma się w najlepsze. Gdyby nawet
powstali z ludu nowi politycy, chcący naprawić sytuację, zginą pod kreską i nie będą
w stanie nic zrobić.
2. Głosujemy tylko na tego, który ma szansę. To największa socjologiczna porażka
demokratycznego społeczeństwa. Mamy 20 kandydatów na prezydenta, a głosujemy
zamiast na ulubionego, to na jednego z kilku, który ma „realne szanse”. To właśnie
dzięki temu mitowi utrzymujemy tych samych ludzi przez 20 lat, bo tylko „oni mają
szanse”. Nie głosujemy na nowe partie, nie głosujemy na nowych ludzi, nie
dopuszczamy do wykazania się nikogo nowego. Bo i tak oni nie wygrają, bo nie mają
szansy, bo sondaże mówią inaczej. Potem wszyscy są zdołowani, bo zamiast kiełbasy
wyborczej dostaliśmy kopa w tyłek, a przy „żłobie” są znowu ci sami ludzie.
3. Konieczne jest systematyczne podnoszenie podatków. Warto sięgnąć pamięcią
wstecz do początku lat 90, kiedy w dobie tzw. „koniunktury” nie było nawet podatku
VAT!!! Polska zarejestrowała ogromny wzrost gospodarczy, wykształciła klasę
średnią, a jej zadłużenie rosło minimalnie. Potem, kiedy to się rozkręciło, rozpoczęło
się „dojenie” tej krowy, jaką jest klasa średnia, do maksimum. Nie ma ani jednego
podatku, który w ciągu tych 20 lat byłby zlikwidowany lub obniżony. Ta
destrukcyjna ekipa potrafi od 20 lat tylko podnosić podatki i wprowadzać nowe.
Podatek Belki był tymczasowy. Okazało się, że jest stały, a nawet teraz trzeba go
wprowadzić dla lokat jednodniowych. Podwyżka VAT do 23% ma być tymczasowa.
Jeśli nie zmieni się sytuacja polityczna, podatek ten będzie podnoszony do 24% w
2012 i 25% w 2013, a pieniędzy dalej będzie brakowało. W 2013 wymyśli się kolejne
podatki, albo Polska ubłaga Unię Europejską o zgodę na dalsze podniesienie VAT.
Gdyby nie istniał unijny limit 25% VAT, w Polsce już dawno byłby VAT 50% i dalej
byłoby za mało pieniędzy w budżecie.
Dlaczego tak się dzieje? Podniesienie podatków powoduje gwałtowny rozwój szarej
strefy, bankructwa firm, wzrost bezrobocia. Dzisiaj ekonomiści szacują, że szara strefa
to 1/3 (jedna trzecia!) gospodarki. Dlatego nie może rozwinąć się klasa średnia, skoro
musi finansować 1/3 gospodarki nie płacącej podatków w ogóle. Dalsza polityka
zwiększania podatków doprowadzi Polskę do całkowitego bankructwa i albo komuś
na tym zależy, albo wyjdzie to niechcący. Co wtedy zrobimy, to nikt tego nie wie, ale
lepiej nie doczekać takiej wizji, lecz zawczasu działać.
4. Konieczna jest rozbudowana biurokracja, fiskalizacja, dziesiątki urzędów i
zobowiązań szarego obywatela, zwłaszcza klasy średniej. Pamiętam jak moja
znajoma prowadziła na początku lat 90. w szkole podstawowej sklepik dla uczniów.
Była to działalność pokrywająca połowę dochodów w rodzinie. W tamtych czasach
wystarczyło prowadzić książkę przychodów i rozchodów i nikt nie wymagał niczego
więcej. Dzisiaj generujemy tysiące zeznań, PIT-ów, CIT-ów, ZUS-ów i innych rzeczy.
Wtedy miała ona czas dla rodziny i dla dwóch córek. Dzisiaj tego czasu by nie miała,
życie straciłaby na biurokrację. Jedynym rozwiązaniem jest redukcja liczby urzędów i
urzędników do niezbędnego minimum. Ludzie, którzy zostaną zwolnieni powinni stać
się prawdziwą klasą średnią, która w realny sposób robi coś pożytecznego przez swoją
przedsiębiorczość. Urzędnik nie robi nic pożytecznego w ogólnym rozliczeniu
działalności gospodarki, generuje tylko koszty. Sam papier, który został zużyty w
polskich urzędach w 2010 roku kosztował prawie 40 milionów złotych!!!
5. Konieczne są dobijające drobną przedsiębiorczość składki na ZUS. Dzisiejszy
podatnik płaci ogromny odsetek swojego dochodu na składkę emerytalną, którą ZUS,
jako przedstawiciel klasy urzędniczej, praktycznie całkowicie przejada. Pojawił się
ostatnio pomysł zabrania pieniędzy OFE i przekazania do ZUS-u, aby mógł przejadać
jeszcze skuteczniej na swoje bieżące potrzeby. Przy dzisiejszej sytuacji nie ma
żadnych szans, że pokolenie dzisiejszych 30-40 latków dostanie jakąkolwiek
emeryturę. Obudzimy się z ręką w nocniku – pięniędzy nie ma i nikt na to nic nie
może poradzić. Jednak składki płacić musimy jako dojne krowy rzeszy urzędników.
Dodatkowo ZUS nie zapewnia chorym ani inwalidom niczego – polecam znalezienie
bloga inwalidy walczącego z ZUS-em. ZUS jest wrzodem na polskiej gospodarce i
jego likwidacja jest jednym z warunków życia w jako-takim standardzie. W wielu
krajach (głównie wspólnoty narodów) minimalne składki emerytalne pobiera urząd
skarbowy, a większość składek idzie na OFE. Nie ma tam odpowiednika ZUS-u!
Wtedy w razie bankructwa OFE emeryt dostaje emeryturę minimalną od państwa.
ZUS blokuje przedsiębiorczość, czyli blokuje tworzenie klasy średniej i likwidację
bezrobocia. Wiele osób rezygnuje z rejestracji działalności, albo uprawia ją na czarno,
żeby tylko nie płacić ZUS-u!
6. Prawo musi być skomplikowane, bo inaczej będzie możliwe oszukiwanie
państwa. Ten mit doprowadził do sytuacji, kiedy prawo jest sprzeczne, martwe,
nieprzestrzegane, każda nowa ustawa rodzi konflikty i niejednoznaczności
interpretacyjne, teoretycznie na każdego uczciwego obywatela RP można znaleźć
jakiegoś „haka”, interpretacja zależy od urzędnika, natomiast prawdziwi złodzieje i tak
kradną, robią przekręty, biorą łapówki i mają się w najlepsze. Babcię wsadzamy do
więzienia za zbieranie chrustu w lesie, a mordercę ułaskawiamy. Większość inicjatyw
mających na celu likwidację przekrętów, wcale ich nie likwiduje. Utrudnia tylko życie
uczciwym. Nie mogę uwierzyć, że Litwini mają jeszcze tyle zdrowego rozsądku i siły,
aby protestować przeciwko fiskalizacji najdrobniejszych przedsiębiorstw. U nas już
wszystkich pozwoliliśmy sfiskalizować, a sami jeszcze chcemy zrobić to tym, którzy
kas fiskalnych mieć nie muszą. Założyliśmy sobie kaganiec na usta i jeszcze każemy
założyć wszystkim!
7. Istnieje wolność słowa. Już dawno w praktyce nie istnieje. Media są polityczne,
założenie własnych mediów jest nieopłacalne albo niemożliwe (spróbujcie przeczytać,
jak dostać koncesję na rozgłośnię radiową – niby można, ale w praktyce się nie da),
uprawiają socjotechnikę wiary w powyższe mity i agitację za głosowaniem na te same
destrukcyjne partie i ugrupowania. Jedynym medium z sensem jest internet, ale tutaj
również komentarze na portalach są cenzurowane i wielokrotnie miałem okazję
doświadczać tego, że komentarz kulturalny i zawierający mądre argumenty nie
doczekał się jakimś cudem opublikowania.
Co zatem należy zrobić? Należy pójść do jesiennych wyborów parlamentarnych i
zagłosować nie na „tych, którzy mają realną szansę” (czyli znowu tych samych, lecz w innych
proporcjach lub pod innymi nazwami), tylko zagłosować śmiało na nowe twarze i nowe
partie, które mają jakąkolwiek sensowną wizję naprawy kraju. Bardzo proszę wszystkich
ludzi dobrej woli, aby tak zrobili i dali szansę komukolwiek innemu, a nie tym
destruktorom, którzy przez 20 lat doprowadzali polską gospodarkę do ruiny. Ten tekst
nie jest agitacją za żadną taką partią. Trzeba zadać sobie trochę trudu i jakąś wybrać, bo
upolitycznione media nie będą takich partii promowały, albo wręcz będą je celowo
ignorować, aby nie przekroczyły magicznego celowo ustawionego progu i w ogóle nie weszły
do Sejmu. Głosujmy na kogokolwiek nowego, dajmy mu szansę.
Nasi przodkowie walczyli za naszą ojczyznę i oddawali za nią życie mając nadzieję na dobro
przyszłych pokoleń Polaków. Widząc obecną sytuację w naszym kraju, chce mi się płakać i
jest mi wstyd wobec tych ludzi – naszych dziadków i pradziadków. Ludzie z mojego
przedziału wiekowego (35-40 lat) prawie w całości wyjechali z Polski. Prawie nikt z moich
znajomych ze szkoły średniej nie został w kraju, bo nikt nie miał tu szans na godne życie.
Zostało kilka osób – którzy mieli szczęście skończyć studia gwarantujące jakiekolwiek
zatrudnienie i kilka osób, które dostały pracę urzędnika po znajomości i należą do tej
pseudoklasy, którą wszyscy musimy finansować. Jeden kolega wyjechał do Warszawy, gdzie
miotał się prowadząc własną firmę, a po wejściu unijnych wymogów, usiłując doprowadzić
do nich firmę, dostał rozległego zawału i teraz nawet nie może dostać renty. „Dzięki”
ogromnym podatkom nie jesteśmy w stanie legalnie dorobić się w życiu niczego, 25 lat
zajmuje spłacanie kredytu za małe mieszkanko, w razie śmierci dług dziedziczą dzieci,
pracujemy od rana do nocy, nie mamy czasu dla rodziny, nie mamy czasu zrobić cokolwiek
dla społeczeństwa (stowarzyszenia, działalność dobroczynna itd. nawet ten tekst muszę pisać
kosztem snu), wiele osób pracuje w weekendy. To właśnie o to chodzi destrukcyjnej ekipie
rządzącej, aby ten czas nam zabrać, aby nie mieć kiedy nawet pomyśleć o tym, jak Polskę
można naprawić. Mamy być dojną krową, a przed emeryturą najlepiej umrzeć, aby nie
chcieć żadnych świadczeń.
Jak wyprowadzić gospodarkę do góry i zlikwidować dług publiczny? Nie trzeba do tego
podnosić podatków. Poniżej tylko kilka przykładów:
1. Zrewaloryzować emerytury służb mundurowych do aktualnej średniej krajowej. W
chwili obecnej 80% wydatków na obronność kraju to emerytury mundurowe!
2. Zabronić osobom z tej grupy emerytalnej wykonywania jakiegokolwiek zawodu (albo
musi zrezygnować z emerytury). Sytuacje, kiedy policjant na emeryturze dorabia w
trzech miejscach i jeszcze bierze tak wysoką emeryturę, uwłaczają elementarnej
godności człowieka i obywatela.
3. Całkowicie zlikwidować ZUS, kompetencje przekazać urzędom skarbowym,
wprowadzić malutką składkę gwarantującą wypłatę w razie upadku OFE, do OFE
przekazywać składki wedle uznania.
4. Całkowicie sprywatyzować (i opodatkować) służbę zdrowia i wyplenić zwyczaje
płacenia lekarzom nielegalnych „dowodów wdzięczności” (czyli kopert po zabiegach)
lub ewidentnych łapówek (czyli kopert przed). To uwłacza jakiejkolwiek
elementarnej godności ludzkiej i powoduje ogromną niechęć do zawodu lekarza. W
wielu przypadkach kwota dawana lekarzowi w kopercie jest większa niż taki sam
zabieg wykonany całkowicie legalnie w prywatnej klinice i sam byłem świadkiem
wielu takich sytuacji wśród znajomych. Moja koleżanka miała zabieg laparoskopowy
dróg rodnych i wykonywała go w całkowicie prywatnej klinice. Zapłaciła połowę
mniej niż – podobno – stanowi zwyczaj kopertowy w szpitalu miejskim! Dodatkowo
od tej kwoty którą zapłaciła odprowadzono wszystkie podatki i nie wspierała szarej
strefy.
5. Zreformować refundację leków, która doprowadza do bałaganu, turystyki lekowej, i
niesamowitych różnic w cenach leków i nikt nie wie o co chodzi w tym wszystkim.
Wymusić niskie ceny na producentach, bo to oni w chwili obecnej zarabiają na nas –
chorych. Aptekom odebraliśmy marże do granic możliwości, wiele aptek upada, nie
można się w aptece niczego konkretnego dowiedzieć, bo magister za ladą koncentruje
się na utrzymaniu firmy, a nie na jakiejkolwiek pomocy chorym. Obecna ustawa
autorstwa PO, która wchodzi w życie, doprowadzi do upadku już wszystko, a na
efekty nie będzie trzeba długo czekać.
6. Zreformować system PIT i wprowadzić obligatoryjne rozliczenia przez internet. W ten
sposób liczbę urzędników można znacznie ograniczyć, lokalne urzędy skarbowe
ograniczyć do małych placówek. Biura podatkowe, które do tej pory były prywatnym
ogniwem tej strasznej biurokracji, będą mogły zająć się składaniem sprawozdań osób,
które nie mają internetu lub nie umieją z niego skorzystać.
7. W wielu krajach działalność gospodarczą można zarejestrować przez internet w ciągu
kilkunastu minut, a rozliczenia podatkowe są tak proste, że robi się to w kilka chwil
(np. Australia). Dzięki temu wszystko jest proste i przejrzyste, a urzędników jest
mniej.
8. Zlikwidować całkowicie dowody osobiste i wszystkie oddziały urzędów, które je
wydają. Każdy człowiek powinien obligatoryjnie wyrobić paszport i on powinien
stanowić powszechny dokument tożsamości. Taka wersja była oczywiście
proponowana, ale została wyśmiana przez ekipę destrukcyjną, bo to kolejna rzesza
urzędników na ciepłych posadkach i kolejne wpływy po każdej przeprowadzce (adres
zameldowania wszedł do dowodu osobistego mimo protestów właśnie z tego
powodu).
9. Zmniejszyć ilość posłów i senatorów oraz radnych (kto wie, miasto w USA ma 30
radnych, a Warszawa kilkuset?). Wszelkie diety poselskie powinny mieć wartość nie
większą niż średnia krajowa – wtedy posłom będzie zależało na podniesieniu tej
średniej.
10. Całkowicie zreformować ordynację wyborczą, tak aby do sejmu i senatu mieli szansę
normalni ludzie, a nie tylko wysoce postawieni kolesie w tych samych partiach
politycznych, „którzy mają realne szanse”.
11. Promować inicjatywy polskiego przemysłu, nie dopuścić do dalszej wyprzedaży
majątku narodowego – to nie są już żadne teorie spiskowe lecz fakty – które firmy są
jeszcze polskie? Ile mamy polskich banków? Należy ewidentnie sprzeciwić się
polityce doprowadzania przedsiębiorstw do upadłości i oddawania ich za bezcen,
nazywając to dobrą miną do złej gry „wejściem inwestora zagranicznego”. Kto wie, że
w Polsce w epoce PRL, jako w jedynym kraju poza USA, produkowano kopie
procesora Intel 8080 w CEMI? Był to ewenement na skalę światową. Polska wiedza i
myśl technologiczna były ogromne. Przez te 20 lat wszystko rozwalono,
doprowadzono do upadłości, sprzedano, zaorano i uczyniono nieopłacalnym. Ostatnio
np. totalnie rozwalono FSO.
12. Całkowicie zlikwidować abonament radiowo-telewizyjny, a „państwowe” rozgłośnie
zmusić do kodowania swoich sygnałów i niezależnego od poczty pobierania opłat,
wyłącznie od osób zainteresowanych.
13. I co najważniejsze – promować KLASĘ ŚREDNIĄ, aby powstawały małe firmy, w
tych firmach tworzyły się miejsca pracy, aby opłacało się takie małe firmy założyć,
aby każdy mógł uczciwie pracując uczciwie żyć, aby nie trzeba było spełniać 5000
unijnych wymogów do otwarcia byle kiosku ruchu i aby opłacało się zatrudniać w
nich pracownika. To wie każdy ekonomista. Bez tego nie ma mowy o zmniejszeniu
bezrobocia, bo kto nas ma zatrudnić? Kolejny hipermarket? Kolejny bank? Kolejna
wielka korporacja za pensję wegetacyjną?
Jest wiele innych dobrych pomysłów, ale władza doskonale dba, aby nazwać to „wymysłami
oszołomów” i dalej niszczyć wszystko. Błagam wszystkich ludzi dobrej woli – idźcie
koniecznie do wyborów i zagłosujcie na całkowicie nowe twarze, na całkowicie nowe partie,
dajcie szanse innym. Nie głosujcie na tych samych ludzi, nawet jeśli założą nową partię pod
inną nazwą. To jest podstawowy pierwszy krok, który każdy może zrobić bez przelewu krwi i
wychodzenia na ulicę.
Być może odpowiesz:
1. Nie da się – to jest właśnie kolejny mit. Około 50% ludzi nie chodzi do wyborów, bo
przestali wierzyć w jakąkolwiek możliwość wpływu na tą tragiczną sytuację. Da się,
jeżeli w zorganizowany sposób pójdziemy do wyborów i zagłosujemy na innych
ludzi! Nawet jeśli udział obecnej destrukcyjnej ekipy spadnie z obecnego 94% do
50%, a te 40% zajmą inni, będzie to wielki sukces, doprowadzający do
konfrontacji. Chodzi tylko o wejście tych partii do sejmu!!! To jest do zrobienia!
2. Nie wiem na kogo głosować – jeśli naprawdę nie wiesz, kogo wybrać, zagłosuj na
jakąkolwiek partię polityczną która ma poparcie na granicy wejścia do sejmu i chce
radykalnych zmian. Jeśli media będą te wszystkie partie krytykować i nazywać wręcz
oszołomami, nie wierz mediom! Media są upolitycznione i zrobią wszystko, aby żadna
nowa partia nie weszła do sejmu, tylko żeby ci sami „kolesie” rządzili Polską aż do jej
upadku albo ich własnej śmierci!
3. To nie jest takie proste – oczywiście że jest!!! Nie dajmy sobie wmówić, że są ludzie
niezastąpieni i że właśnie cała ekipa niszcząca nasz kraj od 20 lat jest niezastąpiona i
robi co może, a każdy inny jest oszołomem. Polskę można postawić na nogi przez
kilka radykalnych i szybkich reform, jednak każdy specjalista, który próbuje się
wychylić z takim pomysłem jest natychmiast kreowany przez media na oszołoma i
człowieka, który się nie zna, ponieważ naruszy to obecny porządek, zabierze ciepłe
posadki, uniemożliwi „dorobienie się” kolesiom. Wszyscy na forach internetowych
wiedzą, co należy zrobić, ale nikt kto się odważy kandydować nie może się przebić!!!
Za tym stoją wielkie pieniądze pensji urzędników, dyrektorów ZUS, wielkie układy
personalne i mnóstwo wszelkich innych tworów, które doją nas, zwykłych ludzi,
spychając nas z klasy średniej do klasy dojnej, najniższej!
4. A co będzie, jak będzie potem gorzej – gorzej już być nie może!!! Daliśmy się
zmanipulować, że warto głosować na tych samych ludzi i jakoś się żyje, a trzeba
cieszyć się, że nie jest gorzej! Owszem, zawsze może być gorzej, ale od 20 lat jest
coraz gorzej!!! Chciejmy zmian, które zmienią Polskę na lepiej, a nie gorzej – z
radością że nie jeszcze gorzej!!!
5. Ale partia xxx ma „nowy” ciekawy program wyborczy – 20 lat karmiono nas
kiełbasą wyborczą, a obietnice się nie spełniały. Nasza pamięć jest niestety krótka i z
każdymi wyborami głosowaliśmy znowu z nową nadzieją, a potem rozgoryczeni
głosowaliśmy na kogo innego. I takie wahadełko było przez 20 lat, a obietnic
wyborczych jak nie było, tak nie ma. Nawet flagowe reformy obecnego rządu poszły
w łeb, bo – jak się dowiedzieliśmy kilka dni temu – się nie zdąży!!! Nie wierzymy w
żaden slogan wyborczy tych ludzi. Obojętne jakie wymyślą socjotechniczne
manipulacje (ostatnio np. coś tak absurdalnego, jak urlopy dla wypalonych) aby
nas zachęcić do głosu na siebie – głosujemy tylko i wyłącznie na partie słabe, które
powinny mieć szansę, a ich wejście w sejmie zostało zablokowane niesprawiedliwą
ordynacją wyborczą z progiem procentowym!
20 lat wystarczyło destrukcyjnym rządom, aby Polskę doprowadzić praktycznie do
bankructwa. Inflacja może przekroczyć 10% w skali roku. Zapasu gazu wystarcza na 4 dni.
Cukier drożeje, bo polskie cukrownie dawno doprowadzono do bankructwa. Wszystko
drożeje w ekspresowym tempie. Media nakręcają wszystko tłumacząc to byle czym (z
trafnego komentarza na onecie „Murzyn pierdnął w Somalii, będą podwyżki”). To już jest
koniec. Nie damy się więcej robić w bambuko tym, którzy realizują plan upadku Polski.
Nowi muszą mieć szansę. I to nie jest agitacja żadnej partii. Sam nie wiem na kogo zagłosuję.
Ale nie na tych, którzy 20 lat niszczą mój kraj, którego bronili moi dziadkowie na froncie
wojennym, w którym moi rodzice harowali jak dzikie świnie, w którym będą żyć moje dzieci.
Nie chcę dla nich kokosów, chcę tylko godnego życia, a nie wegetacji i upodlenia.
Prześlij ten dokument komu możesz. Zamieszczaj, gdzie możesz. Wstawiaj linki na
serwisach społecznościowych. Drukuj, kseruj, rozdawaj kopie ludziom nie mającym
internetu. Niech ten apel obiegnie Polskę. Skoro tysiące internautów są w stanie stworzyć
inicjatywę Dnia Bez Smoleńska, o której mówią media, to my również rozpowszechnijmy ten
„Apel zdrowego rozsądku” tak, aby wszyscy w Polsce o nim wiedzieli! To jest możliwe.
Narodzie, obudź się. Czas przebudzić się ze snu, bo Polska potrzebuje nas, zwykłych ludzi,
odsuniętych w czeluść przez wielkich polityków. To my zadecydujemy, że już podziękujemy
tej całej ekipie. Prawo głosu to jedna z niewielu rzeczy, jaka nam została.
Dziękuję!
Śledź nas w Google News!
Zawsze na bieżąco z najnowszymi artykułami i informacjami.
Obserwuj nas w Google News